Awantura o petycję. „Gdyby mieszkańcy zaufali radnym, to lipy byłyby już wycięte”

Ponad osiem miesięcy pracowali gliwiccy radni nad petycją mieszkańców sprzeciwiających się wycince drzew z ulicy Mickiewicza, po czym zdecydowali się oddalić pismo. Obrońcy lip nie kryją oburzenia i podsumowują:

„Rada Miejska okazała się być nieudolnym gremium, jeśli chodzi o funkcję kontrolną względem prezydenta”.

Petycja mieszkańców trafiła do gliwickiej Rady Miejskiej 7 listopada. Pracowali nad nią radni z Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, którzy 2 lipca wystosowali projekt uchwały, w którym oddalano petycję mieszkańców, jednocześnie nie dopatrując się nieprawidłowości w działaniach prezydenta Gliwic.

Uchwałę przyjęto podczas ubiegłotygodniowej sesji, mimo sprzeciwu radnych Platformy.

Tym samym 11 lipca oddalono petycję z początku listopada.

– Niedopuszczalne jest, żeby radni pracowali tyle czasu nad petycją. Można powiedzieć, że gdyby mieszkańcy zaufali radnym, to drzewa byłyby już wycięte. Dzięki temu, że wzięliśmy sprawę w swoje ręce, problemem zainteresowaliśmy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, lipy, póki co, zostały uratowane – nie kryje wzburzenia Marek Rawecki ze Stowarzyszenia Gliwickie Drzewa. – Rada Miejska okazała się być nieudolnym gremium, jeśli chodzi o funkcję kontrolną względem prezydenta Frankiewicza.

O przyczynę tak długiego procedowania nad pismem zapytaliśmy Kajetana Gorniga, przewodniczącego Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska.

– Samorządy są tak skonstruowane, że ustawowy termin na odpowiedź Rady Miejskiej wynosi 30 dni. Natomiast jeżeli komisja Rady Miejskiej koresponduje z inną instytucją, w tym wypadku z Zarządem Dróg Miejskich, to ta instytucja ma kolejne 30, a czasem nawet 60 dni, na odpowiedź. Bywa też, że instytucja z niewiadomych przyczyn nie udziela odpowiedzi, wtedy wysyłane jest ponaglenie i cały proces znacznie się wydłuża. Wyraźnie widać, że nie ma czasem fizycznej możliwości na udzielenie odpowiedzi w ustawowym terminie – tłumaczy radny Gornig.

Przeciwko czemu złożono petycję? Mieszkańcy nie chcieli zgodzić się na wycinkę drzew pod budowę ronda oraz miejsc parkingowych przy ul. Mickiewicza. Obrońcy lip wnosili również o przeprowadzenie kontroli prawidłowości postępowania prezydenta Gliwic i właściwych jednostek w tej sprawie.

Warto zaznaczyć, że protestujących mieszańców z ul. Mickiewicza nie oburza tylko wydłużony okres oczekiwania na odpowiedź. Również kroki podjęte przez komisję zbulwersowały obrońców drzew.

– Nie chce mi się wierzyć, żeby radni nie dopatrzyli się żadnych nieprawidłowości w postępowaniu prezydenta i ZDM. Przecież w takiej sprawie powinno się przeprowadzić konsultacje. Prezydent nie zważa również na fakt, że w planie miejscowym chroniona jest cała dzielnica, łącznie z zadrzewieniem. Jeśli zdaniem radnych działanie prezydenta nie było nieprawidłowe, to jest to bardzo niepokojące – dziwi się Marek Rawecki.

Co ciekawe, według niektórych, składanie petycji jako forma protestu nie ma większego znaczenia dla całego kontekstu sprawy.

Zdaniem Kajetana Gorniga, skuteczniejszą metodą protestu jest złożenie skargi na działanie prezydenta.

– Skarga to jedyne skuteczne narzędzie, z którym prezydent się liczy. Jeśli chodzi o petycję, to nie ma ona żadnego większego znaczenia legislacyjnego, choć wiadomo, że jest bardziej medialna, bo uwzględnia zbieranie podpisów – stwierdza przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska.

Co ciekawe, dzięki interwencji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który wpisał układ zieleni do rejestru zabytków, cała sprawa może nie mieć większego wpływu na stan prawny lip. Jedyną nadzieją dla magistrackich urzędników, którzy uparcie dążą do wycinki około 130 lip, jest odwołanie od decyzji konserwatora do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Odpowiedź z Warszawy ma przyjść w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

(mpp)