Życie Gliwic ukazało się po raz ostatni. „Ludzie nie potrzebują bezkompromisowych gazet”

„Życie Gliwic” – periodyk wydawany przez stowarzyszenie „Gliwiczanie razem” znika z medialnej mapy Gliwic.

Kąśliwe, ostre pióro, często na granicy dobrego smaku spotkało się, jak sami autorzy przyznają, z murem obojętności gliwiczan.

– Jesteśmy rozczarowani postawą 90 tysięcy mieszkańców miasta, którzy byli uprawnieni do udziału w ostatnich wyborach, ale nie poszli zagłosować. Tacy ludzie nie potrzebują bezkompromisowych gazet redagowanych przez niepokornych dziennikarzy – mówi nam z rozgoryczeniem Zbigniew Lubowski, ostatni redaktor naczelny „ŻG”.


Powyborczy zawód w redakcji pisma musi być przynajmniej tak duży, jak znaczące okazało się zwycięstwo urzędującego prezydenta Gliwic w pierwszej turze wyborów. Od zarania, które miało miejsce trzy lata temu, „Życie Gliwic” nie zostawiało suchej nitki na włodarzach miasta, a przede wszystkim właśnie na prezydencie Zygmuncie Frankiewiczu. Mocne środki wyrazu i jednoznaczne tezy szybko stały się znakiem rozpoznawczym gazety. Dość przywołać tytuły niektórych okładek: „Panie prezydencie Frankiewicz! Obiecywałeś i nie dotrzymałeś słowa!”, „Przestępcy u władzy?”, czy „Wy……..aj!”.

Choć gazeta formą przypominała tabloid, jej treść stała zazwyczaj na wyższym poziomie.

Autorzy w dość wnikliwy sposób pochylali się nad prezentowanymi tematami (mimo, że zazwyczaj pomijali stanowisko drugiej strony). Przez większy czas pismem kierował Dariusz Jezierski, człowiek wielu profesji i dziennikarz silnie zaangażowany w tropienie naruszeń prawa w działalności miejskich spółek. Jak się okazało, większość podnoszonych przez niego na łamach „Życia Gliwic” tez, została potwierdzona w październiku tego roku przez Najwyższą Izbę Kontroli. Jednak obrana przez miesięcznik narracja gliwickiej rzeczywistości, w każdym numerze konsekwentnie przybierała jedno, permanentnie pesymistyczne spojrzenie, z trudem dopuszczające jakiekolwiek odcienie szarości. Być może to ta droga powiodła pismo na manowce założeń, jakie stawiła przed sobą redakcja.

– Cel, który sobie założyliśmy, czyli pokoleniowa zmiana władz w mieście, nie został osiągnięty – nie ukrywa Lubowski, będący swego czasu dziennikarzem opłacanego przez samorząd „Miejskiego Serwisu Informacyjnego”.

To on dowodził pismem w ostatnim, wyborczym okresie.

Gazeta, do tej pory nie mająca problemu z jednoznacznością przekazu, w wyborczej układance nie potrafiła jednak zaprezentować jasnego komunikatu „kto, jeśli nie Frankiewicz”.

„Gliwiczanie razem” w wewnętrznym głosowaniu swoim kandydatem wybrali Jezierskiego. Jednak jeszcze w lutym tego roku okładkowy tekst wyszedł spod pióra Małgorzaty Tkacz-Janik, by w numerze przedwyborczym pismo zostało zdominowane reklamami Platformy Obywatelskiej i Borysa Budki. Ten manewr po części tłumaczy obecność redaktora naczelnego „ŻG” na listach PO do sejmiku województwa.

Niezależnie od przyczyn wyborczej porażki, gazeta grudniowym numerem żegna się z czytelnikami. To ostateczne zamknięcie, a może przeczekanie do kolejnego okresu około-wyborczego?

– Żegnamy się w przeświadczeniu, że nasz trzyletni redakcyjny wysiłek nie poszedł w zupełności na marne. W ostatnich dniach otrzymujemy potok korespondencji z pytaniami czytelników, jak Gliwice będą funkcjonowały bez takiej ostrej gazety. W styczniu odbędzie się spotkanie stowarzyszenia Gliwiczanie razem, na którym przekażę wydawcy te listy – mówi Lubowski.

Niezależnie od poglądu na funkcjonowanie Gliwic, „Życie Gliwic” mimo czasem trudnej do zaakceptowania metody przekazu, akcentowało pluralizm gliwickich mediów.

To ważne, zwłaszcza w świecie samorządu dysponującego silnymi środkami podporządkowującymi lokalną prasę. W tej chwili do dyspozycji gliwiczan z gazet regularnie trafiających do czytelników, pozostanie finansowany ze środków Miasta „Miejski Serwis Informacyjny” (którego obiektywizm z założenia skażony jest promocyjną działalnością urzędników), tygodnik obywatelski „Nowiny Gliwickie” oraz „Gazeta Miejska”.

Michał Szewczyk