Najpierw dzwonią, potem wymuszają podpis. Za niefrasobliwość zapłacimy kilkaset złotych

Zdarza się, że dzwonią nawet cztery razy. Na swoje ofiary wybierają najczęściej osoby starsze.

Potem wpada kurier i pod pretekstem pośpiechu wymusza podpis pod umową. Działają w całej Polsce, a ostatnio sidła zastawili także na Gliwice.

ROZPOZNANIE PRZECIWNIKA


Z punktu widzenia formalnego sprawa jest oczywista. Umowa jest podpisana, w dodatku nieprzeczytana. Klient jest sam sobie winien. Wątpliwości budzi jednak sposób „pozyskiwania” takich oświadczeń woli. Zaczyna się od telefonu i przedstawienia nowej, promocyjnej oferty, konkurencyjnej wobec tej świadczonej przez Orange Polska S.A. (przed fuzją z 31 grudnia 2013 roku działającej jako Telekomunikacja Polska S.A.). Najczęściej rozmówca reprezentuje firmę nawiązującą nazwą do dawnego operatora.

Czytelnicy „Miejskiej” wskazali m.in. Telekomunikację dla Domu, której działaniem zajmowały się już media ogólnopolskie.

– W ciągu tygodnia dzwonili cztery razy. Za każdym razem mówiłam, że nie jestem zainteresowana. W ostatniej rozmowie i tak powiedzieli, że przyślą kuriera – mówi czytelniczka.

– Tego typu zgłoszenia otrzymywaliśmy wielokrotnie. W związku z uwolnieniem rynku telekomunikacyjnego, klienci skarżą się, że przychodzący do nich przedstawiciele firm telekomunikacyjnych podszywają się pod Orange. Przeważnie taka praktyka akwizytorska uderza w emerytów – mówi Izabella Leśniewska-Drwięga, Miejski Rzecznik Konsumentów.

– Nasza spółka pozyskuje klientów indywidualnych wyłącznie za pośrednictwem podwykonawców tj. call-center. Pracownicy tych firm mają bezwzględny zakaz podszywania się pod Orange – broni się Antoni Styrczula, rzecznik prasowy Telekomunikacji dla Domu Sp. z o.o. i dodaje, że faktycznie gros ich klientów stanowią emeryci, ale wynika to z faktu, że obecnie to głównie osoby starsze mają w domach telefony stacjonarne.

SPRINTER Z NESESERKIEM

Jest jeden charakterystyczny punkt wspólny dla wszystkich relacji. Kurier, któremu wyjątkowo śpieszno. Dzwoni na kilkanaście minut przed przybyciem. Jak trzeba, będzie i po chwili. Szybko wyciąga cztery strony umowy i sześć stron regulaminu.

– Powiedział: niech pani to podpisze, bo ja się spieszę, a później pani to przeczyta – relacjonuje czytelniczka.

To moment kulminacyjny całego procesu zdobywania klienta.

Przyciśnięty do muru może podpisać, może zrezygnować. Zazwyczaj podpisuje.

Z tej pułapki jest jeszcze droga ucieczki. To 10-dniowy termin na odstąpienie od umowy. O umowie, „ofiara” przypomina sobie najczęściej dopiero z chwilą przyjścia pierwszej faktury. A wówczas bywa, że na odstąpienie jest już za późno.

Jak podkreśla Leśniewska-Drwięga, nieprzeczytanie umowy jest niedbalstwem i trudno dochodzić swoich racji po podpisaniu dokumentu.

– Abonent powinien mieć czas na przeczytanie umowy przed jej podpisaniem, ale to własnoręczny podpis Abonenta na umowie jest istotny – odpowiada Antoni Styrczula pytany o możliwość rezygnacji klienta z usług firmy telekomunikacyjnej. O „sprinterskich” zdolnościach kurierów jednak nie słyszał. Dziękuje za informacje i zapewnia, że firma przyjrzy się ich pracy.

PODPIS NA WAGĘ KILKUSET ZŁOTYCH

Gdy droga odstąpienia od umowy jest już zamknięta, klientowi pozostaje jej wypowiedzenie. Jest to możliwe, ale tylko za uiszczeniem opłaty wyrównawczej, będącej de facto karą umowną. Zwykle ok. 25 zł za każdy miesiąc pozostały do końca obowiązywania umowy, która najczęściej obejmuje 24 miesiące.

Rachunek za niefrasobliwość jest więc bolesny, bo sięgający 600 złotych.

Jak mówi Miejski Rzecznik Konsumentów, ta kwota może być jeszcze większa, bo często podpisanie umowy z nowym operatorem powoduje zerwanie umowy z poprzednią firmą telekomunikacyjną. Jej też trzeba będzie opłacić odpowiednie odszkodowanie.

Jak podkreśla rzecznik konsumentów, wszystko w tej sprawie odbywa się w majestacie prawa. Warto jednak zaznaczyć, że nawet najbardziej racjonalny ustawodawca nie skonstruuje przepisu skutecznie chroniącego przed skutkami łatwowierności i tym łatwiej działać firmom wykorzystującym pod presją ludzkie słabości.

– Zależy nam na tym aby abonenci Telekomunikacji dla Domu byli abonentami świadomymi – podsumowuje Styrczula.

Warto pomóc deklaracji telekomunikacyjnej firmy. Niech pierwszym krokiem ku temu będzie przeczytanie warunków umowy przed złożeniem jakiegokolwiek podpisu, niezależnie od okoliczności.

Michał Szewczyk

31 grudnia 2013 r. doszło do zmian na rynku telekomunikacyjnym. TP połączyła się z PTK Centertel sp. z o.o. oraz Orange Polska sp. z o.o. poprzez przeniesienie całego majątku ww. spółek na Telekomunikację Polską S.A., która jednocześnie zmieniła nazwę na Orange Polska S.A. Zmianie uległa również siedziba spółki, którą przeniesiono do Miasteczka Orange (Aleje Jerozolimskie 160 w Warszawie).