Maleje liczba włamań do mieszkań. „Wykrywalność oscyluje w granicach 30%”

Statystycznymi włamywaczami są mężczyźni między 19 a 55 rokiem życia. Kradną przede wszystkim biżuterię, gotówkę i drobne przedmioty.

W Gliwicach liczba włamań z roku na rok maleje. Wzrasta także ich wykrywalność, choć nadal utrzymuje się na stosunkowo niskim poziomie.

Gospodarz wraca po pracy do domu. Nie musi wyciągać kluczy. Drzwi do mieszkania zastaje otwarte. W środku brakuje kilku cennych przedmiotów, nie ma gotówki, na ziemi leży porozrzucana biżuteria. Już wie, że go okradziono. Czas na działanie policji. Wykryte zostanie jednak mniej niż co trzecie włamanie.


Niewysoka wykrywalność włamań do mieszkań to nie tylko specyfika gliwickiej policji. Według statystyk Komendy Głównej Policji, w skali kraju wykrywalność kradzieży z włamaniem (czyli także do pojazdów) w 2013 roku wyniosła 32,5%. To i tak dużo lepszy wynik niż kilka lat temu. W 2003 roku było to zaledwie 20,2%.

– Wykrywalność tego typu przestępstw oscyluje w Gliwicach obecnie w granicach 30 procent. Zaznaczam jednak, że prędzej czy później każdy włamywacz wpada. Badania pokazują, że część sprawców trafia za kratki już za pierwszym razem, zaś ci, którzy mogą mówić o swoistym szczęściu, wpadają przy szóstym czy siódmym przestępstwie – tłumaczy Marek Słomski z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.

Statystycznymi włamywaczami są mężczyźni między 19 a 55 rokiem życia, choć zdarzają się oczywiście wyjątki.

W Gliwicach tym najbardziej spektakularnym był 9-letni chłopiec. Wdrażany był do przyszłego „zawodu” przez swojego ojca. Bo włamania do mieszkań to dla niektórych często prawdziwa działalność zawodowa. Spora część takich osób to recydywiści, którzy zaraz po wyjściu zza krat, powracają na ścieżkę bezprawia. Włamania to dla nich sposób na życie.
Dla policji, najtrudniejszymi do wykrycia są przestępcy z tzw. dobrych domów. Często są to osoby wykształcone, które wykorzystują swoją wiedzę. W odróżnieniu od „pospolitych” złodziei, operują w grupach, mają określony podział ról i przygotowany plan działania. Obserwują zwyczaje domowników, godziny ich wyjścia do pracy i szkoły. Można zaryzykować twierdzenie, że znają lepiej plan lekcji dzieci niż niejeden z rodziców.

– Są też włamywacze, których nazwałbym ofiarami losu. Tacy złodzieje z „Gangu Olsena”. Nieudolni, ale uciążliwi – mówi Marek Słomski.

I jedni i drudzy nie mają sztywno określonych godzin działania. Zdarzają się włamania podczas nieobecności gospodarzy, ale też na tzw. śpiocha, gdy domownicy śpią.

Policja wskazuje, że idealną porą dla złodziei jest czas od 2 do 3:30 w nocy, gdy aktywność mózgu człowieka jest najmniejsza, a sen najgłębszy. Okresem „przestępczych żniw” jest też czas wakacyjnych urlopów.

Co najczęściej pada łupem nieproszonych gości? Biżuteria, gotówka i drobne, cenne przedmioty. Co ciekawe, w tej materii w ostatnich latach preferencje włamywaczy zmieniły się. Coraz rzadziej kradzione jest wyposażenie mieszkań. Trudno jest bowiem spieniężyć telewizor, łatwo też można wpaść przy próbie sprzedaży skradzionego aparatu. Także nowoczesny sprzęt komputerowy, a przede wszystkim gps-y pozwalają skuteczniej zlokalizować przestępcę.

W zeszłym roku w Polsce doszło do prawie 120 tysięcy kradzieży z włamaniem. Ta liczba z każdym kolejnym rokiem systematycznie maleje. Dość powiedzieć, że w 1999 roku było ich prawie 370 tysięcy. W obszarze działania gliwickiej policji (oprócz Gliwic, kilka innych okolicznych gmin m.in. Knurów i Pyskowice) odnotowano w 2013 roku 116 włamań do mieszkań. W dwóch poprzednich latach odpowiednio – 146 i 156.
Które dzielnice Gliwic są szczególnie zagrożone?

Ze statystyk wynika, że o swoje mieszkania najbardziej powinni obawiać się mieszkańcy Zatorza, Szobiszowic i osiedla Sikornik. Policjanci unikają jednak generalizacji.

– Włamania zdarzają się i w tych uboższych dzielnicach, w których sprawcy często sami mieszkają, ale też w bogatszych. W pierwszym przypadku to raczej kradzieże okazyjne. Złodzieje włamują się i jeśli znajdą coś godnego zainteresowania, biorą. W drugim – działają „przyjezdni”, bardziej „profesjonalni”. Przed włamaniem prowadzą swoisty wywiad – tłumaczy Marek Słomski.

W jaki sposób możemy zabezpieczyć się przed włamaniem? Policja radzi by na swoje mieszkanie spojrzeć oczami złodzieja. Obnoszenie się bogactwem, nie tylko wzbudza zazdrość sąsiadów, ale przyciąga też uwagę przestępców. W budynkach wielorodzinnych można rozważyć zmianę wkładek patentowych w zamkach. Te nowoczesne, wykonane są z ciągliwego stopu, który w momencie włamania wygnie się, ale nie złamie. Dobrym pomysłem jest też instalacja alarmowa z powiadomieniem na komórkę.

– Proszę pamiętać, że zabezpieczenie mieszkania tyle jest warte, ile najsłabsze w nim ogniwo. Przykład? Ludzie wprawiają antywłamaniowe drzwi za kilka tysięcy złotych, podczas gdy sforsowanie okna zabiera złodziejowi jedynie 30 sekund. Jednak najlepszym sposobem na zabezpieczenie jest… czujność sąsiedzka. Ktoś może nazwać takie zachowanie wścibstwem, ale to daje efekty! – mówi Słomski.

Rady warto wziąć sobie do serca. Malejąca liczba włamań cieszy, ale stopień ich wykrywalności zaskakuje. In minus.
(msz)