Nowy budynek w centrum miasta nie podoba się gliwiczanom. „Straszydełko”

Przy ul. Dworcowej powstał budynek techniczny, który w przyszłości będzie służyć do obsługi tunelu Drogowej Trasy Średnicowej.

Z pozoru mało istotny obiekt wzbudził jednak spore emocje, bo w tym miejscu zostanie na lata, a jego walory architektoniczne wzbudzają mieszane odczucia.

– Całkiem serio uważam, że to „straszydełko” to najgorsze co się przydarzyło temu miastu od czasu wejścia w jego mury bratniej Armii Czerwonej. Ten niepozorny budyneczek to jest symbol naszego upadku. O ile u Norwida ?ideał sięgnął bruku?, o tyle w Gliwicach od lat leży on zakopany pod grubą warstwą mułu – pisał o budynku kilka tygodni temu Andrzej Wawrzyczek, społecznik i autor bloga „Wawrzyczek w mieście”.


Budynek został zaprojektowany zgodnie z wymogami bezpieczeństwa. Jego ściany zewnętrzne będą wykonane z cegły klinkierowej, a dach z dachówki ceramicznej. W jego wnętrzu zostaną umieszczone urządzenia służące do obsługi budowanego właśnie tunelu DTŚ. Znajdą się w nim m.in. transformatory, rozdzielnice, tablice układów pomiarowych półśrednich, punkty sterowania, pomiaru oraz hydrofornia.

– Budynek został przez projektanta dostosowany do otaczającego krajobrazu. DTŚ w Gliwicach realizowana jest na podstawie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej i zgodnie z wymaganiami specustawy projekt budowlany uzyskał wszelkie wymagane opinie, w tym z Urzędu Miasta Gliwice – podkreśla Danuta Żak, rzecznik prasowy DTŚ S.A.
Z kolei Wawrzyczek argumentuje, że sam budynek po zakończeniu budowy DTŚ będzie stał na jednym z najważniejszych skrzyżowań w mieście.

– Coś takiego, jak planowanie przestrzenne czy dbałość o estetykę w tym mieście po prostu nie funkcjonuje. Gliwice przypominają pod tym względem patologiczną, dysfunkcyjną rodzinę, w której co prawda rodzice zarabiają mnóstwo pieniędzy, ale praktycznie nie wychodzą ze swoich biur. Nikt nie troszczy się ani o dom, ani o dzieci, a pomiędzy domownikami nie ma jakichkolwiek więzi uczuciowych. Niby są zatrudnieni jacyś pracownicy: niania i sprzątaczka, ale rodzice zupełnie nie kontrolują ich pracy. Dzieci teoretycznie są zadowolone, bo mają sporo swobody i dużo drogich zabawek, ale ? jak dobrze wiemy ? szczęście, które nie ma trwałych fundamentów szybko przemija – skonstatował całą sytuację Wawrzyczek.
(msz)