Co dalej z reklamową samowolką? Trwa walka o zaostrzenie ustawy krajobrazowej

W czwartek, Senat RP obradował nad poprawkami do ustawy krajobrazowej, która ma pomóc w walce z chaosem reklamowym zalewającym polskie miasta.

– W Gliwicach mamy bardzo dobre przepisy regulujące te kwestie – mówią urzędnicy, ale przyznają, że jest spory problem z egzekwowaniem kar za reklamową samowolę.

Projekt ustawy krajobrazowej wpłynął do parlamentu dwa lata temu z inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego. Następnie był przedmiotem prac komisji, gdzie zawarte w nim uregulowania zostały złagodzone. To wywołało protesty zarówno ze strony niektórych władz samorządowych, jak i stowarzyszeń i organizacji pozarządowych zajmujących się jakością przestrzeni publicznej w Polsce.


– Mogę to określić obrazowo: miała być szczęka z zębami, a zostały same dziąsła. Właściciel nieruchomości może łatwo uniknąć odpowiedzialności za wieszanie reklam, a maksymalna grzywna 5 tys. zł to w Warszawie nic ? mówiła na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Pięć tysięcy złotych to kara, jaką przewiduje zmieniona przez posłów ustawa za umieszczenie nielegalnej reklamy.

Kwota skromna, zwłaszcza gdy spojrzymy na realne zyski, jakie przynosi taki wielkoformatowy nośnik. Za miesięczną ekspozycję dużego billboardu szacuje się je na… 100 tysięcy złotych (przynajmniej w dużych aglomeracjach). Pierwotnie ustawa przewidywała karne opłaty administracyjne sięgające ponad 20 tysięcy złotych, oraz naliczanie ich codziennie od metra kwadratowego. Autorzy popularnej na facebook’u akcji „Posprzątajmy reklam y. Wstawmy zęby ustawie krajobrazowej” sugerują też karanie właścicieli nieruchomości udostępniających powierzchnie ekspozycyjne. Właściciele reklam, czyli najczęściej firmy stosują kruczki prawne pozwalające uniknąć sankcji (np. zmiany adresu czy nieodbieranie korespondencji).

Gliwice, jak i inne miasta w Polsce nie są wolne od tego reklamowego chaosu, choć zdaniem miejskiego konserwatora zabytków, przepisy regulujące eksponowanie reklam w mieście są wystarczające.

– Określone w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego warunki ograniczające umieszczania reklam są bardzo dobre. Niestety problem pojawia się, gdy trzeba zmierzyć się z samowolą, nie jesteśmy w stanie wyłapywać wszystkich takich sytuacji – mówi Ewa Pokorska-Ożóg, miejski konserwator zabytków.

Według wspomnianego planu m.in. szyldy reklamowe powinny być montowane jedynie w pasie przyziemia, czyli w tzw. strefie handlu i powinny być „elementem plastycznym dostosowanym do charakteru obiektów”. Ponadto mają być dopasowane formą, kolorem, materiałem do elewacji budynku, na którym się znajdują. „Nie powinny być dominujące i muszą uwzględniać charakter i funkcję obiektu”.

Krótki spacer po ul. Zwycięstwa i starówce wystarczy by przekonać się jednak, jak dużo dzieli przytoczone oczekiwania od rzeczywistości.

Sprawą zainteresowali się w zeszłym roku studenci architektury, którzy przeprowadzili akcję „Gliwice bez reklam”. Zaprezentowano wówczas wizualizacje przedstawiające główną ulicę miasta bez reklam, a żacy spotkali się z władzami Gliwic. Niestety projekt wykonywany w ramach zajęć uniwersyteckich, ucichł i wydaje się, że umarł śmiercią naturalną. A szkoda, bo samowola reklamowa ogarnia także świeżo wyremontowane ulice starówki, czego najlepszym przykładem jest ul. Raciborska.

Ustawa krajobrazowa ma być dodatkowym orężem w rękach samorządu.

Senackie poprawki nie rozstrzygają jednak jeszcze jej losów. Projektem ponownie zajmą się posłowie, na których od miesięcy oddziałuje silne lobby reklamowe. To nie tylko branża marketingowa, ale też wspólnoty mieszkaniowe i właściciele budynków zarabiających na reklamach wielkopowierzchniowych.
Stopień złagodzenia prezydenckiego projektu przez sejm nie wróży jednak dobrze ustawie. Zdaniem ekspertów, bez zaostrzenia kar ustawa pozostanie papierkiem pozbawionym realnego znaczenia.
Problem z wprowadzeniem wydawałoby się oczywistych przepisów dotyka innej kwestii, o której często mówi się w tym kontekście. Znacznie głębszej niż procedury administracyjne, a zakorzenionej w społecznej mentalności. Jaskrawość i feeria reklamowych kolorów jest odpowiedzią na szarość „minionych czasów”. Jest barwnie – jest lepiej. Nieważne, że kiczowato i tandetnie.

Michał Szewczyk