W październiku w jednej z podstawówek w centrum Gliwic pojawili się policjanci i ratownicy medyczni. Interweniowali w sprawie ucznia, który, najprościej rzecz ujmując, wpadł w szał. Z agresywnym dziesięciolatkiem nie mogli sobie poradzić nauczyciele. Chłopiec zaatakował nawet mundurowych.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, uczeń klasy czwartej miał poturbować trzy nauczycielki. Tak wynika z relacji innych uczniów. Twierdzą oni, że jedna z pań przewróciła się i uderzyła. Dlatego do szkoły przyjechało pogotowie oraz policja.
Dyrekcja doniesień o pobitych nauczycielkach nie potwierdza. Potwierdza jednak, że uczeń był bardzo agresywny, wulgarny, rzucał się.
– Nauczyciele mieli obawy, że zrobi krzywdę sobie lub innym dzieciom, dlatego wezwali pogotowie. Z kolei ratownicy zadzwonili po policjantów – mówi dyrektor.
Dziesięciolatek rzucił się także na mundurowych, a uspokoił dopiero, gdy medycy dali mu zastrzyk. Nawet interweniujący funkcjonariusze stwierdzili: sytuacja jest bardzo trudna.
Dziesięciolatek od dawna terroryzuje całą klasę. Nagle wpada w szał, zaczepia i bije inne dzieci, chodzi po sali w czasie lekcji, krzyczy, zrzuca kolegom z ławek piórniki czy książki. Nie pozwala normalnie prowadzić zajęć.
– Moje dziecko nie chce wiele na ten temat mówić, ale ostatnio wyznało, że chłopiec pobił czterech uczniów – mówi jedna z matek. – Jako rodzice burzymy się, po kilku incydentach rozmawialiśmy z dyrekcją. Problem miał zostać rozwiązany na poziomie szkoła – urząd. Na razie cisza. Chłopiec żyje własnym życiem i wprowadza chaos w procesie nauczania.
Wydział edukacji nie posiada jednak kompetencji do ingerowania w sprawy szkoły w takim zakresie.
– Zapewnienie bezpieczeństwa uczniom należy do obowiązków dyrektora – mówi Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic. – A w przypadku uczniów agresywnych sprawa jest skomplikowana, ponieważ szkoła nie ma możliwości podejmowania jakichkolwiek działań bez zgody rodziców czy opiekunów prawnych.
Kosztem grupy resocjalizuje się jednostkę
Nie chodzi o to, że chłopiec jest niegrzeczny. Jego zachowanie znacznie odbiega od normy. Dyrektor nie może powiedzieć, na co dziecko cierpi. Dowiadujemy się tylko, że jest bardzo zaburzone, niebezpieczne dla siebie i innych.
Szkoła problem próbuje rozwiązać, lecz sytuacja jest patowa. Bo na żadne rozwiązanie nie zgadzają się rodzice.
– Nie oznacza to, że problem zostawimy. Jest mi żal tego chłopca, ale żal mi też pozostałych uczniów, którzy się go boją – mówi dyrektor podstawówki.
I dodaje: – Będziemy pisać do wydziału edukacji o indywidualny tok nauczania.
Jednak, jak dowiadujemy się w wydziale edukacji, bez zgody opiekunów uczeń nie może mieć nawet nauczania indywidualnego. A jeśli rodzice nie współpracują, jak w tym przypadku, jest problem.
– Pozostaje nam chyba to, co rodzicom w pewnej szkole warszawskiej. Strajk. Niedawno głośno było o tym w mediach. Może jeśli przestaniemy wysyłać nasze dzieci do szkoły, w obawie o ich bezpieczeństwo, coś w sprawie się ruszy. Może zadziała kuratorium? – pyta matka jednego z uczniów.
A w kuratorium dowiadujemy się, że uczeń z zaburzeniami zachowania powinien przede wszystkim zostać objęty opieką poradni psychologiczno-pedagogicznej, która, na wniosek rodziców, może wydać orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Nasz dziesięciolatek taką opieką jest objęty. Niestety, rodzice na nauczanie specjalne się nie zgadzają.
– W uzasadnionych przypadkach kurator może przenieść ucznia podstawówki do innej szkoły – mówi Anna Kij, dyrektor Wydziału Jakości Edukacji w Kuratorium Oświaty w Katowicach. – Są to jednak przypadki bardzo rzadkie, stosowane wyjątkowo, po wyczerpaniu innych możliwości prawnych.
Rodzice chcieliby pomocy kuratorium. Anna Kij odpowiada, że powinni zwrócić się do dyrektora szkoły. Zgodnie z prawem oświatowym, to on wykonuje zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom i nauczycielom.
Sprawą nadrzędną jest zabezpieczenie interesów małoletniego. Tak wynika z Konwencji o Prawach Dziecka. Rodzice uczniów – ofiar tego dziecka, którego interesy się zabezpiecza – mówią jednak wprost: nie powinno być tak, że kosztem grupy resocjalizuje się jednostkę.
W sytuacji nie do pozazdroszczenia jest więc dyrektor szkoły. Wszystko wskazuje na to, że nie pomoże mu ani wydział edukacji, ani kuratorium. To na nim spoczywa obowiązek rozwiązania problemu. A że ręce ma związane przepisami, to już sprawa inna.
Problem trzeba rozwiązać inaczej: na szczeblu najwyższym, czyli ministerstwa edukacji. Rządu, który może zmienić przepisy. (I tu „ukłon” w stronę posłów ziemi gliwickiej…)
Zrobić to trzeba, na co wskazują policyjne statystyki. Są niepokojące. Nawet kilkanaście wezwań do szkół w miesiącu w sprawie agresji wśród uczniów. Coraz częściej do podstawówek, nawet klas najmłodszych.
Marysia Sławańska
Po prostu patologia rodzinna nie interesująca się chorym dzieckiem a pamiętajmy cała klasa cierpi a w nim się agresja rozbudowuje i potęguje.
czy ktoś te dziecko zaprosił na urodziny, do kina?nie, patologia, wykluczyc, utopić najlepiej i po problemie bo komuś zrzucił piórnik, lepiej hodować istoty które nie radzą sobie z problemem i się uzalac na łamach netu
Skoro nawet policja miała problem z uspokojeniem tego chłopca i dopiero zastrzyk zadziałał – rozumiem innych rodziców.
Myślę, że problemem nie jest izolacja przez grupę rówieśniczą (i przez rodziców) tylko zaburzenia u tego ucznia. Powinien mieć nauczanie indywidualne bo szkoła specjalna też będzie mieć z nim problem. Tu chodzi o jego bezpieczeństwo ale i o bezpieczeństwo wszystkich dookoła.
Sytuacja patowa. Jego rodzice nie wyrażają zgody. Pytanie – czy aby na pewno myślą o dobru swojego dziecka?
Pomijając cały absurd twojej wypowiedzi, już widzę jak zapraszasz na imprezę kogoś kto cię pobił
O chyba mamusia tego chłopca się znalazła
Marto, jeśli już, to „TO dziecko”, a nie „te dziecko”!!!
Przecież to takie oczywiste!
Lepiej czekac , aż poochnie jakieś inne dziecko które uderzy głową w coś np. zabije I Co wtedy pani mądralińska?
odebrać prawa rodzicom a **** do poprawczaka albo psychiatryka i nie pieprzyć że się nie da nic zrobić, jakieś normalne dzieci chcą się uczyć a tu spaceruje sobie między ławkami „kolega” z klasy i nie wiedzą kiedy komu przywali lepę na ryj… typ się rzuca do nauczycieli i nie chodzi o utarczki słowne a przemoc fizyczną, wyobraża sobie ktoś w wieku 10 lat zasadzić kopa albo popchnąć nauczyciela? kwestia czasu kiedy przyjdzie do szkoły z nożem a dyrektor będzie świecił oczkami mówiąc „nie mieliśmy żadnych sygnałów”, ja tam nie wiem ale prędzej czy później dojdzie do tragedii, za dziecko odpowiadają… Czytaj więcej »
Była taka organizacja w Niemczech za czasów kolesia z wąsem chciała tak jak ty działać W nacji Panów nie było miejsca dla niepełnosprawnych poczytaj o (Aktion T4) a potem przestań pisać
Co ty wiesz o chorych dzieciach i o jego rodzinie, widziałeś niepełnosprawnych w sejmie wiesz co zrobiono z pieniędzmi przewidzianymi wstępnie dla niepełnosprawnych/chorych w tym praworządnym kraju ? (przekazano na 13 emerytury) . Wiesz jak rozlicza się 1 % po to tylko żeby nie można było się doliczyć, i że rodzice nie mogą liczyć na żadne powtarzam żadne wsparcie bo system to bajka i po prostu nie istnieje a koszty przy zaburzonym dziecku to dziesiątki tysięcy rocznie.
P.S. Do psychiatry dziecięcego kolejka jest na 12-24 miesięcy nawet prywatnie.
Więc nie oceniaj bo to wraca,
Gdyby w czasie napadu szału, do chłopca wezwano by pogotowie psychiatryczne, miejsce dla niego znalazłoby się natychmiast.
Ludzie opamiętajcie się to nie patologia to system , takich przypadków będzie coraz to więcej. Jeżeli uczniowie i nauczyciele mają poświęcać czas aby integrować ( w naukę ,wychowanie) to kiedy ma być czas na jednostki wybitne ? Chyba tylko w szkołach prywatnych z ustalonym priorytetem na nauczanie, bo pozostałe szkoły to tak zwane przechowalnie ,byle dalej byle z klasy do klasy. TO NIE PATOLOGIA TO CELOWE DZIAŁANIE głupie społeczeństwo zastraszone , Przykład macie w tej szkole dyrektor nie może, nauczyciel nie może, kurator nie może, a kto może UCZEŃ PAN I WŁADZCA I JEGO RODZIC. Tylko że rodzić jest taki… Czytaj więcej »
Może jakaś sprawa sądowa? Jak dziecko kogoś zastrasza albo pobiło – w zakładzie pracy by można oskarżyć kogoś o mobbing.
To jest dziecko, które potrzebuje pomocy… Jak czytam pomysły zdaje mi się dorosłych ludzi, to włos mi się jeży na grzbiecie. Co z was za ludzie. Jak wam nie wstyd. Najlepiej zamknąć w piwnicy niech 10 latek przemysli swoje zachowanie. Zgroza. A może młody ma zaburzenia hormonalne, a może na zaburzenia psychiczne, a może mu światło księżyca szkodzi… Sami eksperci… A może nie do pomyślenia ale rodzice swoich dzieci. Dalej życzę dobrego samopoczucia, zadowolenia z siebie i oby nigdy na wasz własny widok w lustrze nie dopadła was biegunka. Wstyd po prostu wstyd. To właśnie przez takich jak wy i… Czytaj więcej »
„…To właśnie przez takich jak wy i wam podobnym dzieciaki się gubią” – tu się nie zgodzę, dzieciaki gubią się przez media a zwłaszcza Internet, nieograniczony dostęp do treści pełnych przemocy i pornografii.
A dzieciaki same sobie ogarniają internet i telewizję? A ja myślałem że od tego są rodzice żeby filtrować i przede wszystkim wychowywać…
Od pomagania dzieciom z zaburzeniami są psychiatrzy i terapeuci, nie inne 10-latki.
kiedyś do takich przypadków było w klasie odpowiednie narzędzie – „dyscyplina” w postaci solidnego kija czy rózgi. Kłopotliwy uczeń dostawał reprymendę na gołą d… przy całej klasie
I gdzie tu jest normalna nauka dla reszty?
U nas w szkole jest podobnie, i nie chodzi tu ze ktoś jest głośny czy piórnik komuś zrzuci!!!
To co nam syn opowiada co się dzieje czasem i jak wyglada nauka jest okropne.I właśnie kosztem kosztem całej klasy resocjalizuje się jednostkę
Tylko co to za resocjalizacja? Klasa pewnie już tego dziecka nienawidzi, rodzice i nauczyciele też.
„(…)Problem trzeba rozwiązać inaczej: na szczeblu najwyższym, czyli ministerstwa edukacji. (…)” – czy ten kawałek tekstu to ma być bardzo ukryty sarkazm czy Wy to pisaliście na poważnie?
Oczywiście, że w przypadku trudności wszyscy umywają ręce i zwalają odpowiedzialność na dyrektora szkoły. Skoro tak to może warto skierować sprawę do sądu rodzinnego. Jeśli rodzice pokrzywdzonych dzieci staną po stronie szkoły to sąd może umieścić takiego chłopca w odpowiedniej placówce, w której są specjaliści od resocjalizacji i zachowań agresywnych. Szkoła ma uczyć a nie leczyć.
Uwierz mi, że nie ma takich placówek. Okoliczne dziecięce oddziały psychiatryczne wyspecjalizowały się w zaburzeniach odżywiania i odtruwaniu po dopalaczach. Zaburzeniami agresywnymi nie zajmuje się nikt. Policja jest bezsilna, psychiatrzy i neurolodzy mają to w d**** i rodzice de facto zostają sami z problemem. A nie każdy rodzic jest tuzem intelektu i potrafi samodzielnie opracować strategię w sprawie leczenia swojego zaburzonego dziecka.
Tym bardziej terapią uczniów agresywnych nie powinny „zajmowac się” 10-latki, skoro nie radzą z tym sobie dorośli.
Po takim „incydencie” powinien zostać od razu odwieziony do psychiatrycznego ośrodka zamknietego dla dzieci, gdyż stanowi zagrożenie dla uczniów i nauczycieli. Nie mam pojecia dlaczego tak się nie stało ?
Skoro dostanie się do psychiatry dziecięcego na NFZ w Gliwicach graniczy z cudem i pozostają jedynie wizyty prywatne (a nie każdego na to stać, bo to koszt 250,00 pln jednorazowo, przy czym wiadomo, że wizyt musi być kilka/kilkanaście), to wcale mnie to nie dziwi. Gliwicka PPP umywa ręce od trudniejszych przypadków, pedagodzy w szkołach autysty w życiu na oczy nie widzieli, a rodzice sami nie wiedzą najzwyczajniej w świecie, co zrobić, bo i skąd? System nie działa. Przyjęcie dziecka na cito do szpitala psychiatrycznego trwa rok. Integracja w szkołach, to fikcja, bo nie ma osób kompetentnych, które by się nią… Czytaj więcej »
Jedyna osoba która zna problem a nie po prostu pisze na forum po to tylko żeby poprawić sobie NASTRÓJ W SWOIM PODŁYM ŻYCIU, przykre ale takie nasze Polskie
Chodziłem do jednej ze szkół w centrum miasta i sam wiem że pedagodzy są marnego poziomu,sam z kolegami terroryzowałem szkołę i wszystko było zamiatane pod dywan,by reputacja szkoły nie ucierpiała.
Pobicia i kradzieże były na porządku dziennym bo szkoła na to pozwalała,teraz po latach jest mi przykro i ostrzegam że jeżeli nie weźmiecie sprawy w swoje ręce to szkoła nie zrobi nic.
Pedagodzy nie raczyli nawet się mnie spytać czemu postępuję tak jak postępuje.
Ten dzieciak ewidentnie ma problem i inaczej nie potrafi zwrócić na siebie uwagi tak ja to robiłem.
Chodziłem w lata 90 do Szkoły Podstawowej nr 5 w Gliwicach na Żwirki i Wigury. Takie zachowania to była wówczas norma. Nauczycielki nie reagowały a jeśli reagowały to nie przynosiło to żadnego skutku.
Chodziłem do podstawówki w latach 80. Jeśli ktoś fikał to miał szansę dostać „strzała” od nauczyciela-faceta np. wuefisty. Jeśli nie pomagało, to w domu rodziców zjawiało się MO. Jeśli dalej nie pomagało, delikwent był przymusowo przenoszony do hilfki (szkoła specjalna kresowiacy).
W mojej szkole można było dostać niespodziewanego „strzała” na twarz piłką od kosza od WF-isty, za nierówne stanie w dwuszeregu. A od polonistki własnym zeszytem z liścia za brzydkie pismo. Myślisz że to takie przyjemne?
Przyjemne nie, ale może choć trochę wychowawcze :))
Ja chodziłem w latach 80-tych do SP 5 na Pszczyńskiej (od 4-tej klasy do szkoły na Żwirki i Wigury). Byli owszem rozrabiacze (w tym słynne rodzeństwo z Pszczyńskiej), którzy dręczyli niektóre dzieci ale generalnie na lekcjach był spokój. Z nauczycielami nikt nie zadzierał ani przy nich nie dokazywał.
Potwierdzam ! tak było do czasu, kiedy dyrektorkę okradziono. Wtedy zareagowała !
trudny temat. fajnie, ze zostal podjety. szkoda dziecka to na pewno, krzyczy calym soba w jakim srodowisku sie wychowuje. my rowniez z corka przerabialismy w PM 28 na obroncow pokoju podobny temat. brak bylo mozliwosci zrobienia czegokolwiek z agresywnym przedszkolakiem. przez 2 lata rozwalal zajecia calej grupy, wiekszosc czasu przesiedzial na korytarzu, bo byl agresywny, a pani zamiast poswiecam czas dzieciom rozmawiala z nim. 2 wizytacje psychologow niczego niepokojacego u dziecka nie stwierdzily. klasa nie jezdzila (za kare!) na zadne wycieczki oraz nie miala zanych wyjsc. moje dziecko nauczylo sie kilku niecenzyralnych slow oraz stracilo troche ze swojej edukacji. tak… Czytaj więcej »
Za moich czasów uczniowie – chłopcy po lekcjach taki by mu spuścili łomot że by sobie dał spokój…
Czy ty masz dzieci i je w taki sposób uczysz i „dyscyplinujesz”?
Jeśli tak to daleko nie musisz szukać patologii.
A co będzie, gdy inne dzieci nie wytrzymają, wezmą sprawy w swoje ręce i młody dostanie w…. Wtedy dopiero będzie krzyk, pretensje rodziców tego chłpca i zwalanie winy na wszystkich.
a może jest chory na autyzm i nikt tego nie rozkminił
Prędzej ADHD. Jakby to był autyzm to byłby najgrzeczniejszym dzieckiem w szkole.
Niekoniecznie, możliwe że to Zespół Aspergera, odmiana autyzmu, która często charakteryzuje się zachowaniem podobnym do opisanego w artykule.
Szokujące jest to, że nikt tego dziecka nie zbada, naprawdę nie ma w jego otoczeniu ani jednej osoby, która by o tym pomyślała? Chyba że rodzice po prostu nie zgadzają się na żadną interwencję, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że może to mieć podłoże neurologizne właśnie. Spotkałam się z takimi przypadkami, to bardzo smutne.
Autyzm to nie choroba.
A pozostali rodzice mają oczywiście pretensje do szkoły i nauczycieli. A może by tak się zebrać i porozmawiać prywatnie z mamusią i tatusiem tego chłopaka? Może to właśnie jego rodzice są winni i tam trzeba interweniować, a nie obmyślić strajki? A czy ktoś z rodziców próbował rozmawiać z tym chłopakiem?
Szkolnictwo państwowe, obowiązkowe, darmowe i zadekretowane pod but, bat i butę kuratorów, skazane jest na rozkwit różnych patologii. Moja córka trafiła do klasy „integracyjnej” w SP 1 przy Kozielskiej. Idea współpobierania edukacji przez dzieci zdrowe i upośledzone intelektualnie w stopniu zakwalifikowanym orzeczeniem lekarskim, łapie za serce, a rozum usypia. Do tego system łaskawie dołożył mniejszą liczebność klasy oraz dodatkową nauczycielkę stale obecną na lekcjach – do bieżącego wspomagania dzieci „integracyjnych”. Po dwóch latach przyszły pierwsze sygnały krytyczne. Na wywiadówkach zaczęły się odzywać głosy, że w ocenie rodziców, poziom klasy jest niski. Najniższy w roczniku, obejmującym 4 oddziały (klasy). Winna była,… Czytaj więcej »
Moje dziecko też chodziło do tej szkoły i było w klasie integracyjnej, mimo że nie miało żadnych problemów. Do tej pory ma do mnie żal, że je wysłałam do takiej klasy, a ja wyrzuty, bo te sześć lat nie były koszmarem tylko dla niego, ale dla mnie też. Dyrekcja, to żenada, a jedynym nauczycielem, który je czegoś nauczył, był Pan z przyrody. Sprawy wychowawcze w tej szkole leżą odłogiem, faworyzuje się dzieci z wyższych sfer. Nigdy, przenigdy więcej nie posłałabym dziecka do tej szkoły, gdybym teraz miała wybierać.
Mam dziecko z orzeczeniem , funkcjonuje bardzo dobrze , nie ma upośledzenia . Przez takie wypowiedzi jak wasze dlatego nigdy nie zdecyduje się na poslanie dziecka do klasy integracyjnej . Integracja jest tylko na papierze , przez takich rodziców jak wy. Niski poziom ? ! Trzeba było zapisać dziecko do szkoły prywatnej , w tyłkach wam się poprzewracało ! Co mój syn miałby w takiej integracji ? Szczucie przez dzieci którym rodzice właśnie wpajają takie wartości , obwinianie o to ze „ moja Zosia ma słabe wyniki nie dlatego ze nie potrafi ale właśnie przez dzieci z orzeczeniem „ ,… Czytaj więcej »
Kiedyś w czasach minionych była bardzo prosta sprawa,dziecko nie nadaje się do normalnej szkoły idzie dom specjalnej.Po tych przemianach ustawodawca wpadł na pomysł żeby zrezygnować z takiego traktowania i stwierdził że w normalnej grupie prędzej się zaaklimatyzuje,akurat właśnie mamy przykład.Kiedyś to rodzice odpowiadali i byli pociągani do odpowiedzialności za dziecko.Dziś tym obarcza się szkołę,a gdzie rodzice? tylko mają wymagania wobec szkoły a dzieci wychowujemy bez stresowo to mamy co mamy .Wydaje mi się że prędzej czy później będzie trzeba te poglądy zrewidować, bo dojdzie w szkołach do bandytyzmu, nie wiem czy już nie jest, tylko wszyscy chcą się wykazać osiągnięciami… Czytaj więcej »
Parę lat temu miałam ucznia o podobnym zachowaniu, był zdiagnozowany pod kątem ADHD. Rodzice też na żadną pomoc nie zgadzali się. Podaliśmy rodziców do sądu rodzinnego. Sąd orzekł, nauczanie indywidualne. Rodzice musieli poddać się temu nakazowi.
Integracja, to fikcja. Gliwicka szkoła specjalna nie radzi sobie z trudnymi przypadkami, bo jest jedynie maszyną do wyciągania pieniędzy z subwencji oświatowej dla gliwickich władz. PPP ma problem ze zorganizowaniem jakiejkolwiek pomocy dla uczniów z zachowaniami agresywnymi. Najchętniej przyjmowaliby tylko dzieciaki z „dys-„, bo te są bezproblemowe (dyslekcja/dyskalkulia/dysortografia itd.). Do psychiatry dziecięcego na NFZ czeka się rok, więc farmakoterapia nie daje rezultatów (żeby „ustawić” dziecko lekowo potrzeba kilku/kilkunastu wizyt w krótkim czasie). Policja/pogotowie nie mają przygotowania do radzenia sobie z kilkuletnim agresorem. Szpitalne oddziały psychiatryczne dla dzieci są przepełnione bulumikami, dzieciakami uzależnionymi od dopalaczy i po próbach samobójczych, a na… Czytaj więcej »
Kiedy uczęszczałem do jednej z podstawówek w Gliwicach ponad 30 lat temu to na takich delikwentach nauczycielka łamała kij wskaźnikowy do tablicy a następnie wołała wuefistę. Ten za ucho ( prawie mu urywając je) prowadził delikwenta do kantorka skąd było słychać krzyki delikwenta. Podobno bił na gołą skórę pasem woskowym.Jezeli rodzić się poskarżył to na rozmowę brał go przewodniczący PZPR w szkole.
niech rodzice ofiar zaskarzą rodziców chorego o odszkodowania za pobicie ich dzieci, to oni zaraz zgodzą się na nauke w szkole specjalnej
Szkoda, że nikt nie zadał sobie trudu rozmowy z rodzicami tego chłopca. Dziennikarstwo powinno być obiektywne.
Dyrekcja musi często pijać wódkę z redakcją, że nie ujawnia nawet numeru szkoły i to bezczelnie zasłaniając się dobrem dzieci. Bo przecież zamiecenie sprawy pod dywan na pewno sprawi, że dzieci będą bezpieczne. Sobieski się w grobie przewraca.
Jak jest konflikt rodzice-szkoła to sprawa powinna być skierowana do sądu rodzinnego, w celu albo nauczania indywidualnego albo terapii psychologicznej. Należało by zbadać dlaczego to dziecko tak się zachowuje, może to wołanie o pomoc?
Tak jak napisała @Gliwiczanka praca z trudnymi przypadkami i tymi łatwymi też to fikcja oni nie stanowią elektoratu wyborczego dla naszych władz wiec po co ktoś ma sobie zaprzątać tym głowę. Terapia tylko prywatnie lekarze tylko prywatnie psychiatrzy psychologowie prywatnie i po miesiącach oczekiwania a te dzieciaki wołają o pomoc tak jak potrafią.
A Sąd rodzinny? Że rodzice dziecka nie radzą sobie z wychowaniem? Nakaz sądowy, do obserwacji psychiatrycznej. Nakaz leczenia itd. Od czego są sądy. Rodzice innych dzieci mogą chyba wnieść sprawę?
W tym przypadku nauczyciel wspomagający niestety ale nie potrafi skutecznie zająć się chłopcem, taka jest prawda. Jej podejście do tego ucznia wola o pomstę do nieba. A ta szkola nie radzi sobie z „trudnymi ” uczniami niestety . Taka jest prawda. .
Proszę przeczytać tekst ze zrozumieniem. Sytuacja chłopca jest trudna dla wszystkich kompetentnych w tej sprawie. Wszystkie możliwe metody i narzędzia są wykorzystane do maksimum możliwości. Kompetentni w tej sprawie podejmują wszelkie starania i działania na rzecz dobra ww. dziecka i bezpieczeństwa wszystkich dzieci w szkole. Jak czytamy w artykule dyrekcja i kuratorium ma związane ręce, a Pani wspomagająca dysponuje takimi metodami pracy na jakie prawo, metody pracy i system prawny jej pozwala.
Bezstresowe chowanie bombelka się kłania.Szanowni rodzice nie umieją/nie chcą wychować swojego bombelka.Grunt,żę pińćet wpada, co nie?inflacja wam zeżre te pińćet o ile wiecie co to inflacja…