Co zrobić z takimi antywizytówkami? Wymusić remont lub sprzedaż? Miasto: „brak możliwości prawnych”

Podróżny, który za rok przyjedzie do Gliwic pociągiem, wyjdzie na zupełnie nowy plac przed dworcem, gdzie przywita go tryskająca dwudziestoma strumieniami fontanna. Zachwyt może być jednak krótkotrwały, skończy się natychmiast, gdy wzrok padnie na to, co stanowi niechciane tło dla kosztownej inwestycji.

 
Prawdziwa rewolucja w centralnej części miasta, zmiany spektakularne, nie tylko ze względu na estetykę – tak Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach informuje o budowie centrum przesiadkowego, które odmieni okolice dworca PKP i plac Piastów. Ma być funkcjonalnie, nowocześnie i zielono, na miarę XXI wieku. Prace trwają, idą gładko i tylko czekać efektów.

Kamienica nie do mieszkania, czyli ogromny słup reklamowy

Nowoczesne, powstające za ponad 40 milionów złotych centrum przesiadkowe gryźć się jednak będzie z zaniedbanymi budynkami. Najlepszym (a raczej – najgorszym) przykładem jest ogromna nieruchomość widoczna właśnie z placu przed dworcem kolejowym. Chodzi o opuszczoną od lat kamienicę na rogu ulic Bohaterów Getta Warszawskiego i Zwycięstwa. Straszy pustymi oknami (tylko na parterze ostały się lokale usługowe), niszczeje z roku na rok. Jeśli prywatny właściciel, w którego rękach się znajduje, nie ruszy z remontem, budynek popadnie w ruinę. I będzie to olbrzymia ruina w ścisłym centrum miasta, tuż przy supernowoczesnym centrum przesiadkowym.

Na razie kamienica, a w zasadzie jedna jej ściana, ta od strony Zwycięstwa, służy jako powierzchnia reklamowa, chętnie wynajmowana przez prywatne podmioty. W tej chwili budynek pełni głównie rolę ogromnego słupa reklamowego.

Remontu wymagają i inne budynki, jeśli chcemy, by wszystko było faktycznie na miarę XXI wieku. Problem dotyczy wielu miejsc w śródmieściu, chociażby starówki. Wystarczy wybrać się na krótki spacer, by wśród zadbanych kamieniczek znaleźć… no właśnie – koszmarki. I nie chodzi tylko o to, że straszą. Niektóre stwarzają zagrożenie.

Jedna ze straszących od wielu lat ruin przy ul. Kaczyniec

Pytanie, czy miasto jest władne, by z własnością prywatną zrobić porządek. Na przykład uchwałą, karzącą właścicieli niepotrafiących o swoje mienie zadbać. Nie dbając, powodują przecież istotny uszczerbek na estetyce całego centrum. Może samorząd powinien wymusić remont lub sprzedaż?

Najprostsze rozwiązania są niemożliwe do realizacji

O to, czy miasto może coś z problemem zrobić i czy w ogóle jakieś działania planuje, szczególnie w kontekście budowanego centrum przesiadkowego, zapytaliśmy Łukasza Oryszczaka, rzecznika prasowego prezydenta Gliwic.

– Całkowicie rozumiem oczekiwanie, że sygnalizowane problemy zostaną „załatwione” przez lokalny samorząd. Niestety, funkcjonujemy w bardzo konkretnej rzeczywistości prawnej, w której narzucające się najprostsze rozwiązania często są niemożliwe do realizacji.

Oryszczak tłumaczy, że samorządy w Polsce działają na podstawie prawa ogólnokrajowego i miasto nie może podjąć uchwały stojącej w sprzeczności z przepisami. A tak się składa, że własność prywatna podlega silnej ochronie.

Tak, to też starówka

– Nie posiadamy możliwości prawnych przymuszenia kogokolwiek do poprawy estetyki lub sprzedaży nieruchomości. Pewne kompetencje w dziedzinie bezpieczeństwa ma Państwowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, ale tu również nie można, niestety, oczekiwać cudów – mówi rzecznik.

Zapewnia jednak, że miasto pewne działania podejmuje. Takie, jakie podjąć może. To uchwała pozwalająca właścicielom budynków wybudowanych przed rokiem 1945, którzy przeprowadzili remont elewacji czy dachu, uzyskać zwolnienie z podatku od nieruchomości.

ul. Bankowa

Inny program – dotacje w ramach walki z niską emisją. Miasto dofinansowuje termomodernizacje, a te, jeśli są dobrze przeprowadzone, wpływają również na estetykę. Tego typu zachęty nie działają jednak na właścicieli pustostanów.

Jest jeszcze metoda oddziaływania inna – pośrednia. Sprawdziła się już na starówce. Sporo kamienic wyglądało inaczej przed modernizacją uliczek. Okazuje się, że mobilizująco na właścicieli budynków podziałała rewitalizacja przestrzeni miejskich. Zdaniem Oryszczaka, wynika to również z faktu, że na odnowionych ulicach rośnie wartość nieruchomości, więc ich renowacja bardziej się opłaca. Do życia wróciły nawet podupadające rudery.

– Po około sześciu latach od modernizacji liczba zaniedbanych kamienic dostrzegalnie spadła, pojawiło się wiele nowych punków gastronomicznych, usługowych czy sklepów. Oczywiście, wciąż są wstydliwe wyjątki, ale z pewnością jest ich zdecydowanie mniej.

Miasto liczy, że podobnie stanie się przy dworcu i placu Piastów. Budowa nowoczesnego centrum przesiadkowego ma być impulsem dla właścicieli budynków.

Kiedyś w tej kamienicy miał siedzibę m.in. Bank Śląski.

Miejmy nadzieję. Inaczej zmiany związane z inwestycją nie będą aż tak spektakularne, jak zapowiadał zarząd dróg.

Marysia Sławańska