Brak chętnych do wykonania projektów zagospodarowania terenu po działkowcach ROD „RADOŚĆ”, a także Parku Południowego tzw. Alei Noworybnickiej w Gliwicach. Drugie zamówienie publiczne dotyczące tych zadań zostało unieważnione, gdyż nie wpłynęły żadne oferty.
MZUK, który ogłaszał wspomniany przetarg podzielony na (tym razem) dwa zadania, próbuje wyłonić projektanta zagospodarowania alei na terenie działek już drugi rok z rzędu.
– Zamówienie obejmuje wykonanie prac w zakresie zaprojektowania, zagospodarowania terenu przy ROD „RADOŚĆ” wraz ze zbiornikiem wodnym na części działki nr 166/7 obręb Kłodnica – czytamy w dokumentacji do zamówienia publicznego.
W 2021 roku podchodzono już do tego tematu, jednak złożone oferty mocno przekraczały wówczas zakładane finansowanie (np. MZUK zakładał na ten cel 20 tys. zł, złożona oferta opiewała na 134 tys. zł). W tym roku w budżecie MZUK założono więcej, bo aż 100 tys. zł.
Brak chętnych do projektu Parku Południowego
Aleja Noworybnicka z kolei to temat stosunkowo nowy. W tym roku rozstrzygnięto konkurs na koncepcję utworzenia parku w miejscu ogródków działkowych na Trynku.
Wygląda na to, że idea wdrożona w życie tak szybko nie zostanie, bo już drugi raz do zamówienia publicznego na to zadanie nie zgłosili się chętni projektanci.
Był cmentarz, będzie park
Udało się natomiast wyłonić wykonawcę dla zlecenia pn. wykonanie projektu Parku Tryńskiego u zbiegu ul. Kopalnianej i ul. Pszczyńskiej w Gliwicach wraz z oświetleniem. Jest to teren dawnego cmentarza, który w minionych latach postanowiono ostatecznie zlikwidować (szczątki miały zostać ekshumowane i przeniesione do zbiorowego grobu na Cmentarzu Centralnym).
Park, jaki tam zaplanowano, właściwie już istnieje – rosną wysokie drzewa, nie brakuje różnorodnej roślinności. Oprócz oświetlenia przydałyby się alejki, ławki i kosze na śmieci. Firma, która wygrała przetarg na to zadanie, LAND ART PROJEKT S.C. MAGDALENA FEIL-BERETA, DAMIAN MYTYCH z Krakowa, wyceniła swoje usługi na ok. 34,5 tys. zł. Termin wykonania tego zamówienia określono na 5 miesięcy od daty podpisania umowy.
(żms)
fot. 24gliwice.pl/ŻMS, ŁG, wiz. mat. MZUK
Czy naprawdę jeden teren zielony w Gliwicach nie można pozostawić jako obszar, na którym rzeczywiście króluje roślinność, a nie tworzyć kolejnego składu elementów tzw. „małej architektury”, tak przytłaczających, że na samą zieleń tam praktycznie brakuje już miejsca? (patrz wizualizacje).
Może należy stworzyć obszar bezprojektowy. Skąd pewność, że projekty przyrodnicze zawsze są bezbłędne? Za eksperymenty na przyrodzie też się płaci, nawet jeśli jeszcze nie wiemy jak.
” po działkowcach ROD „RADOŚĆ”” – o czym wy piszecie? Przecież ogródków nikt nie zlikwidował. Tym bardziej działkowców….
Z tymi byłymi cmentarzami przerabianymi na place zabaw to mam mieszane uczucia. Weźmy taki park Starokozielski. Co by tam nie wymyślili, to i tak zawsze towarzyszy mi poczucie, że 1,5m pod tym trawnikiem nadal spoczywają ludzkie szczątki. Może to przez ten ponury mrok, w którym żadna roślinność nie chce rosnąć, wypalone guanem trawniki, rodzaj gniazdujących tam jedynych ptaków – wron, które generują jedyne słyszalne tam odgłosy kraa! kraa!
W porównaniu z Parkiem Starokozielskim to Cmentarz Centalny jest „wesołym miasteczkiem”
O ile mi wiadomo to szczątki tam pochowanych były ekshumowane za każdym razem, kiedy zamieniano fragmenty cmentarza na park. A działo się to etapami od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdzie część od strony Andersa też była cmentarzem
Z technicznego punktu widzenia, to kości mogły zostać przeniesione. Szczątki poszły w glebę.
A dlaczego nie zostawiono normalnie ogrodkow dzialkowych?
Bo park służy większej ilości osób niż ogródki działkowe i tworzy lepszą, bardziej atrakcyjną przestrzeń.
Zwłaszcza taki z placem zabaw, sralnią dla psów, małą gastronomią, zestawem szaletów, ławkami bez oparć i pluskadełkiem.
Taki park służy wszystkim tylko nie tym, którzy by chcieli pójść do parku.
Nawet po wyparciu dzikich osadników i odzyskaniu przez miasto Terenów Okupowanych przez Działkowców, pojawiają się niespodziewane problemy. Oto rzecz niebywała – nikt nie chce zarobić na pracach projektowych związanych z tym terytorium! Choć przeróbka cmentarza w psią bawialnię, uroczyska w parking czy zamiana romantycznie cichej alejki śród kwiecia w wylaną plastikiem ścieżkę rowerową przez gąszcz krzykliwych oznakowań, są dla projektantów łakomym zleceniem.
Jednak teren post-działkowczy to zupełnie inny kaliber. Świadomość, co przez całe dziesięciolecia działo się za strzępami czarnych zafoliowań i murem z zieleniny powoduje, że kosztorysantom, dizajnerom klombów i architektkom krajobrazu miejskiego sumienie nie pozwala spokojnie pracować…