Biegacz ekstremalny, Tomasz Sobania, podjął kolejne sportowe wyzwanie. Tym razem zamierza pokonać 3600 kilometrów w 90 dni biegnąc z naszego województwa do greckiego Maratonu. Wszystko to jak zawsze w szczytnym celu.
We wtorek sportowiec wbiegł z Polski do Czech. Swój bieg zaczął na Stadionie Śląskim, z małym przystankiem pod gliwicką Radiostacją. Będzie biegł do Grecji i z powrotem, w sumie 3600 km, czyli 85 maratonów przez 3 miesiące. Dystans ten pokona, by zebrać na 5 urządzeń do ćwiczeń dla podopiecznych Fundacji Qlavi.
Celem Tomka Sobani oraz Fundacji Qlavi jest uzbieranie pieniędzy na zakup 5 urządzeń LeviActive do ćwiczeń w odciążeniu w domu firmy LeviCare dla dziesięciu osób z niepełnosprawnością ruchową. Dodatkowym atutem jest to, że owe urządzenia są jednocześnie podnośnikiem
– mówi Agnieszka Filipkowska, gliwicka radna, reprezentująca fundację Qlavi.
– To zdecydowanie ułatwi ich rodzinom czy asystentom opiekę, bo wreszcie żaden kręgosłup nie będzie obciążany dźwiganiem osoby z niepełnosprawnością ruchową. Im samym da jednocześnie możliwość aktywnych ćwiczeń w domu i redukcji kosztów ponoszonych za rehabilitację w specjalistycznych ośrodkach (ok 150 zł za godzinę x minimum 3 w tygodniu) – dodaje radna. Link do zrzutki na ten cel znajduje się tutaj: https://zrzutka.pl/dpf3hs
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Sobania pobiegł (i dobiegł) do Barcelony. W 63 dni pokonał dystans 60 maratonów (2520 km), przemierzając Czechy, Niemcy i Francję, by zakończyć ten ekstremalnie długi bieg pod stadionem Camp Nou. Niestrudzenie pokonywał kolejne kilometry, zachęcając do wspierania zbiórki na rzecz Fundacji Arka Noego opiekującej się młodzieżą mierzącą się z uzależnieniami.
Nie była to jego pierwsza taka wyprawa. W 2021 roku, udało mu się pokonać biegiem trasę do Rzymu, a pieniądze zebrane przy okazji pokonywania 36 maratonów dzień po dniu wsparły leczenie 9-letniej Hani, która walczy z rakiem.
(żms)
fot. Tomasz Sobania – Biegacz ekstremalny (FB)
W ciągu 90 dni w normalnej pracy zarobiłby kilkanaście tysięcy, które mógłby przeznaczyć na cele charytatywne zamiast wyciągać te pieniądze od innych ludzi.
Zgodnie z tym rozumowaniem przyjmijmy dla przykładu, że zarobiłby 18 tys. w te 90 dni. Daje to 6 tys. na miesiąc. Po odliczeniu coraz droższego utrzymania – ile z tego miałby przekazać i ile urządzeń by kupił? No chyba że zakładamy, iż ów biegacz śpi na pieniądzach, a biega z nudów. Nawet jeśli tak jest, to przynajmniej zwraca uwagę na ważne rzeczy, a nie tylko bije rekordy dla atencji. Ja pochwalam jego starania. Każdy może uważać inaczej – i pomagać ludziom inaczej.
Interesy na styku charytatywności i potrzeby atencji. Z jednej strony nie ufam, z drugiej popdziwiam.
Nie może jechać na rowerze ? W tym samym czasie więcej przejechał, więcej zwiedził i zobaczył.
To zabawne – Pan biegacz zbiera na urządzenia które za chwilę jemu będą potrzebne, bo przy takim stylu życia dość szybko zużyją mu się stawy kolanowe i biodrowe.