Dla kogo pancerny Koktajl Morawieckiego? Paweł Kobyliński o wizycie premiera w Bumarze Łabędy


Premier ze Śląska odwiedził gliwicki Bumar-Łabędy, gdzie szumnie zapowiedział budowę zestawów artyleryjskich „Krab” oraz powstanie centrum serwisowego dla czołgów Leopard. Tylko po co w takim razie tak nerwowo było kupować bardzo podobny sprzęt w Korei Południowej i co powie kolegom po „fachu” z Huty Stalowa Wola? – zastanawia się Paweł Kobyliński, poseł na Sejm VIII kadencji.

 

Oczywiście każda inwestycja w Gliwicach cieszy mnie podwójnie. Z samego faktu inwestycji w Polsce, ale przede wszystkim, że dzieje się to na naszym podwórku. Tylko szkoda, że w momencie zakupu za wiele miliardów dolarów nie skorzystano z okazji, aby zamiast kroplówki podawanej Bumarowi nie postawić tej fabryki w pełni na nogi.

W lipcu 2022 roku wicepremier Błaszczak na łamach defence24.pl opowiedział o ostatnich zakupach czołgów: zarówno prawie 200 sztukach czołgów Abrams, jak i 1000 koreańskich, które miały być produkowane również w Polsce. Tak samo z haubicami K9, które są bardzo podobne do tych polskich. Tych miało być u nas wyprodukowanych prawie 600.

Czy w swojej wypowiedzi premier choć zająknął się o tych kontraktach i czy te najbardziej lukratywne i dające największy transfer nowej technologii przejdą Gliwicom koło nosa?

Gdzie w takim razie powstanie 800 czołgów K2, które wg wywiadu miano wyprodukować już w Polsce, jeśli nie w Łabędach? O tym się nie zająknął, ale za to poświęcił wiele czasu ze swojej konferencji na atakowanie Donalda Tuska. To w końcu zawsze łatwiejsze niż powiedzenie czegoś konkretnego.
 
Jakiś czas temu miałem zaszczyt gościć w Centrum Kultury Jazovia Generała Waldemara Skrzypczaka. Tak się szczęśliwie składa, że miał pod sobą właśnie wojska pancerne, więc na czołgach i artylerii zna się jak mało kto. Już same zakupy określił jako mocno przeskalowane i jak stwierdził na tym sprzęcie „nie będzie miał kto jeździć”, a budowa 300-tysięcznej armii to mrzonka.
 
Wbrew pozorom, w najbliższym kilku latach Polsce nie grozi inwazja rosyjska, dlatego też takie nerwowe działania rządu to wyrzucanie pieniędzy w błoto, które można zainwestować w nasz przemysł. Nie ma konieczności kupowania sprzętu za granicą, jeśli można wyprodukować go w Polsce. W Polsce, a najlepiej w gliwickich Łabędach.
 
Paweł Kobyliński


Teksty publikowane jako materiały partnera nie są opiniami redakcji