Dostawy granitu opóźniają remont Rynku, właściciele lokali zrozpaczeni. Miasto: To przez wojnę

Restauratorzy narzekają na opóźnienia w remoncie płyty rynku. Miasto tłumaczy sytuację wojną na Wschodzie, która spowodowała problem z dostawą granitu.

 
Właściciele lokali z gliwickiego rynku są zrozpaczeni i błagają prezydenta miasta o litość. Chcą wystawić ogródki kawiarniane, ale na płycie trwają roboty.

W marcu zarząd dróg miejskich zapewniał, że „dołoży wszelkich starań”, by ogródki można było wystawić jak najszybciej. Restauratorzy skarżą się jednak na opieszałość wykonawcy. Boją się, że w tym sezonie nie odzyskają już, jak planowali, płynności finansowej, utraconej podczas dwóch lat obostrzeń związanych z pandemią.


– Podpisaliśmy umowę z wykonawcą 16 marca i wtedy byliśmy przekonani, że jeszcze przed nadejściem ciepłych dni uda się doprowadzić do sytuacji, w której prace nie będą zakłócały funkcjonowania przedsiębiorców – tłumaczy Mariusz Śpiewok, zastępca prezydenta Gliwic. – Tymczasem wojna na Ukrainie sprawiła to, co odczuwamy także przy budowie centrum przesiadkowego. Jest problem z granitem.

Robotnicy wznowili już prace

Okazuje się, że część granitu (szczególnie konkretną kolorystykę) sprowadzano do Polski właśnie z kierunków wschodnich. Z powodu wojny rynek ten zamknięto i teraz krajowi producenci, mając dużo zamówień, mają też spore przesunięcia w terminach dostaw. Stąd opóźnienia w pracach na gliwickim rynku.

Jest jednak i dobra informacja: w tym tygodnia granit wreszcie do Gliwic dotarł i robotnicy zaczęli już montować obrzeża.

– Oczekiwanie na te obrzeża było głównym powodem opóźniającym prace. Teraz powinny one zdecydowanie przyspieszyć – obiecuje Łukasz Oryszczak, rzecznik prezydenta miasta.

Zakupiona jest już także zieleń, więc gdy tylko wykonawca upora się z granitem, robotnicy wezmą się za sadzenie roślinności.

– A to trzeba zrobić porządnie – mówi z kolei prezydent Gliwic, Adam Neumann. – Rynek, przeznaczony w dawnych czasach wyłącznie do handlu, nie jest naturalnym miejscem dla roślin, dlatego potrzebne jest odwodnienie, by za kilka miesięcy wszystko nie zwiędło.

„Celowe działania na naszą szkodę”

Tak prowadzone obecnie prace nazywają restauratorzy, którzy napisali list – skargę do prezydenta Neumanna.

– Podobne listy otrzymywaliśmy podczas prac na uliczkach starówki – odpowiada Neumann. – Ale przecież kiedyś remont trzeba zrobić, by później było pięknie. Jeśli chodzi o rynek, mieliśmy ogromne oczekiwania mieszkańców, chcących roślinność czy ławek. Teraz właśnie to robimy.

Restauratorzy, ale i niektórzy gliwiczanie, zarzucają jednak miastu zły termin. Czas od kwietnia do października (bo dopiero jesienią roboty mają się zakończyć), to szczyt sezonu restauracyjnego.

„Prace nie powinny kolidować z działaniem restauracji”, piszą właściciele lokali.

Prezydent broni się: szczyt sezonu budowlanego też przypada właśnie teraz, nie jesienią czy zimą.

Okazuje się także, że prócz aury są jeszcze ograniczenia inne. Z powodu szalejącej inflacji wykonawcy mają coraz wyższe koszty, więc miasto musi aneksować mowy – a to trwa. I najczęściej jest tak, że dopóki wykonawca aneksu nie otrzyma, wstrzymuje prace.

Miastu jest przykro

– Prace, jakie prowadzone są obecnie na rynku, uruchomiliśmy już we wrześniu 2020 roku – to znów wiceprezydent Mariusz Śpiewok. – Postanowiliśmy odświeżyć małą architekturę i wymienić zieleń. Jeszcze jesienią planowaliśmy zakończenie kwestii przygotowań, czyli uzyskanie zgody konserwatora, ale ostatecznie te uzgodnienia skończyły się w listopadzie 2021. A z małego projektu wymiany architektury i zieleni zrobiły się w tym czasie bardzo duże roboty budowlane.

– Jest nam przykro. Nikt nie zamierzał stwarzać problemu lokalnym przedsiębiorcom. Sami też chcieliśmy, by już w ciepłe dni płyta wyglądała imponująco – zapewnia Śpiewok.

Prace podobno i tak przyspieszyły. Początkowo zarząd dróg miejskich chciał prowadzić roboty punktowo. Teraz zdecydował, by szły frontem szerszym, aby wcześniej je zamknąć.

Marysia Sławańska