Schował skradziony grzejnik do pralki i… włączył pranie. Chciał w ten sposób ukryć dowody przed policją

fot. Śląska Policja

W mieszkaniu 35-letniego mężczyzny, podejrzanego o włamanie do salonu fryzjerskiego, policjanci znaleźli pochodzące z przestępstwa przedmioty, grzejnik elektryczny, buty i bluzę. Wszystko to… prało się w automacie. Tak sprawca chciał ukryć „fanty” przed przeszukującymi jego lokal policjantami.

Do przestępstwa doszło w kwietniu. Z salonu zginęły m.in. otwarte flakony perfum, damskie obuwie, bluza, maszynka do strzyżenia włosów, waga elektroniczna, iPhone oraz grzejnik elektryczny.

Na budynku umieszczona była kamera, która zarejestrowała sprawcę – niestety, obraz był bardzo niewyraźny. Kryminalni, zwracając uwagę na charakterystyczne elementy garderoby włamywacza, prześledzili jednak jego drogę na zapisach z kamer monitoringu miejskiego.


Dowiedzieli się, że ten sam mężczyzna kilka dni wcześniej usiłował dokonać włamania do sklepu mięsnego, jednak spłoszył go alarm. Poznali też adres zamieszkania, przy ulicy Zygmunta Starego, gdzie po włamaniu do salonu podejrzany pojechał taksówką. Okazało się, że sprawca to znany już stróżom prawa 35-letni gliwiczanin.

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Początkowo nie przyznawał się do winy. Zdanie zmienił, gdy policjanci znaleźli w jego domu skradzione buty, bluzę oraz farelkę – mężczyzna wrzucił je do pralki, chcąc w ten sposób ukryć.[/perfectpullquote]

Część „fantów” 35-latek wyrzucił do koszta na śmieci, bo nie mógł znaleźć na nie kupca. Podobny los spotkał telefon komórkowy – włamywacz pozbył się go, bo miał obawy, że zostanie namierzony.

Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów, opisał swoje włamania, wymienił skradzione rzeczy. Ponieważ prowadzone są przeciwko niemu już dwie inne sprawy karne, grozi mu kara wielu lat pozbawienia wolności.

(żms)/KMP Gliwice