Strefa zamieszkania strefą fikcji? Podobny problem może pojawić się na wielu osiedlach bez parkingów

Mieszkańcy Starych Gliwic ustąpili pierwszeństwa samochodom. To rzecz raczej niespotykana. Czyżby z własnej woli pozbawili się przywilejów? Niekoniecznie.

 
Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach powiadomił o zmianie organizacji ruchu na czterech ulicach Starych Gliwic. Chodzi o Srebrną, Złotą, Bursztynową i Platynową. Dotąd obowiązywała na nich strefa zamieszkania, teraz wprowadzona zostanie strefa ograniczonej prędkości, do 30 kilometrów na godzinę.

Jak informuje zarząd dróg, zmiana następuje nie z jego inicjatywy, ale… na wyraźną prośbę samych mieszkańców.

To ograniczenie jest czytelne dla każdego kierowcy. Nie oznacza też zakazu parkowania poza wyznaczonymi miejscami.

To na pierwszy rzut oka może dziwić. Do tej pory było inaczej. Gliwiczanie raczej walczyli, by na ich osiedlach ZDM wprowadził strefę zamieszkania. Urzędnicy czy policjanci, z którymi rozmawiamy nieoficjalnie, odwrotnej sytuacji sobie nie przypominają.


Aby zaś zrozumieć, dlaczego ta jest wyjątkowa, trzeba znać różnice pomiędzy wymienionymi strefami.

Tłumaczy je podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.

– Zacznę od strefy ograniczonej prędkości. To taka, w której, jak sama nazwa wskazuje, obowiązuje zakaz przekraczania określonej prędkości, na przykład 30 kilometrów na godzinę, co jest wyraźnie opisane na znakach. Poza tym obowiązują te same przepisy, co na pozostałych ulicach. Z kolei strefa zamieszkania ma przede wszystkim chronić mieszkańców uliczek czy osiedli przed intensywnym ruchem samochodów. Tutaj nie mogą one przekraczać prędkości 20 kilometrów na godzinę i co najistotniejsze: piesi zawsze mają pierwszeństwo przed pojazdami. To dla nich swoisty azyl.

Strefa zamieszkania jest więc (przynajmniej teoretycznie, bo doświadczenie z gliwickiej starówki uczy, że kierowcy rzadko trzymają się zasad) rajem dla pieszych. Mogą chodzić całą szerokością jezdni, nie mają obowiązku korzystania z chodnika czy pobocza, nie muszą poruszać się w kolumnie. Mało tego – dzieciom do lat siedmiu wolno swobodnie się bawić (np. jeździć na rolkach, grać w piłkę), i to bez opieki osoby dorosłej. Pieszy jest panem, samochód intruzem, który może pojawić się w strefie pod warunkiem wolnej, bardzo ostrożnej jazdy i cierpliwości w oczekiwaniu, aż ktoś zejdzie z drogi.

Auto nie może też swobodnie parkować.

I właśnie to ostatnie spowodowało, że sami mieszkańcy, oczywiście zmotoryzowani, postanowili odebrać pieszym pierwszeństwo.

Strefa zamieszkania oznacza też, że samochody mogą parkować tylko w wyznaczonych do tego miejscach. W praktyce – w garażu lub na posesji, bo parkingów na osiedlu nikt nie wyznaczał. Mamy więc fikcję, a kierowcy ryzykują mandatem.

Stare Gliwice, jak i inne osiedla, borykają się z problemem braku miejsc parkingowych. W wielu domach są teraz po dwa, nawet trzy samochody, zaś garaż i podjazd – jeden. Inna sprawa, że część mieszkańców, nawet gdy posiada jeden wóz, nie garażuje go, ale pozostawia, nierzadko z czystego lenistwa, na chodniku przed posesją. Zgodnie z przepisami, w strefie zamieszkania grozi za to mandat. Gdyby więc policja czy straż miejska miały czas i ochotę (lub kierowały się złośliwością), każdego dnia tylko ze Złotej i Srebrnej wyjeżdżałyby z kwitami na sumy godne, zaprawdę, nazw tych ulic.

Ale mimo że służby te osiedlowe uliczki omijają, mieszkańcy zwrócili się do zarządu dróg o zmianę organizacji ruchu. Pierwszeństwo i przywileje pieszych wymieniono więc za możliwość parkowania (bo w strefie ograniczonego ruchu na chodniku stawać można, oczywiście zgodnie z przepisami).

Okazuje się jednak, że nie wszyscy gliwiczanie mający domy przy Złotej, Srebrnej, Bursztynowej i Platynowej z inicjatywy sąsiadów są zadowoleni. Znaleźli się jednak na pozycji przegranej, bo ZDM decyzję już podjął.

Teoretycznie, jest rozwiązanie pozwalające owcę zostawić całą, wilka zaś uczynić sytym. Wystarczy, o czym wyraźnie mówią mundurowi z drogówki, dobrze przemyśleć strefę zamieszkania i wyznaczyć na niej, znakami poziomymi lub pionowymi, miejsca parkingowe. Jakby to wyglądało w praktyce?

Mniej więcej tak:

To nie jest fotomontaż, takie oznakowanie naprawdę się pojawiło. 10 lat temu w Łabędach. Na szczęście ktoś przytomny kazał znaki usunąć.

Wraz ze wprowadzeniem strefy ograniczonej prędkości może zaś pojawić się problem nowy. Piesi nie będą już mogli chodzić ulicą, zaś na poboczach, przepisowo, zaparkują samochody…

– A gdyby tak kierowcy zwracali uwagę na znaki i stosowali się do obowiązującej w strefie zamieszkania prędkości (czego najczęściej nie robią), piesi spokojnie mogliby iść ulicą i nie przeszkadzałyby im stojące na chodnikach auta – zauważa anonimowy funkcjonariusz.

Marysia Sławańska