Tajemnice krypty. Co się kryło pod zapomnianą do niedawna kaplicą przy ulicy Kozielskiej?

Ręce mi drżały kiedy opuszczałem łazik z aparatem na dno krypty – przecież zaraz zobaczę to, czego nikt nie widział od prawie stu lat!

Kaplica Gallich na dawnym cmentarzu klasztornym przy ul Kozielskiej to jeden z najbardziej tajemniczych obiektów historycznych w Gliwicach. Stojący od dziesięcioleci na tyłach dawnego szpitala zakaźnego obiekt z dziwną wieżyczką i czarnym dachem wzbudzał zainteresowanie okolicznej dzieciarni oraz drobnych pijaczków, także tych z dawnego szpitala zakaźnego. Bo któż by inny wrzucał puste butelki po winie do otworów wentylacyjnych krypty chcąc usunąć ślady libacji?

Marian Jabłoński

Marian Jabłoński

Te właśnie butelki zobaczyłem jako pierwsze, zaglądając do krypty w czasach kiedy nikomu jeszcze nie śnił się obecny remont kaplicy. W mocnym świetle specjalnej latarki zobaczyłem kilka butelek, w bardzo dziwnym rumowisku na dnie krypty. Pierwsze zdjęcia i ich powiększenia niewiele wyjaśniły.


Postanowiłem sprawdzić w krypcie swoją metodę robienia zdjęć na odległość ? czyli na długim statywie.

Wpuściłem przez otwór wentylacyjny o wym. 20×20 cm aparat na 2 metrowym statywie lecz okazało się że jest jednak za krótki by fotografować wnętrze krypty. Trzeba było wymyślić coś innego.

Z pomocą przyszedł mi? mały wnuczek i jego autka. Podczas zabawy z nim, wpadłem na pomysł wykorzystania podwozi takich zabawek do zbudowania bardzo niskiego łazika w którym aparat fotograficzny bezpiecznie zjechałby na dno krypty specjalnie zbudowaną, długą na 3 metry bieżnią.

Platforma łazika powstała z podwozi 4 takich samochodzików, czyli posiada 16 kół gwarantujących jego stabilność i bezpieczny powrót na górę. Jako pilny uczeń Adama Słodowego i jego programów w TV sprzed pół wieku ?Zrób to sam? , bez problemu przymocowałem na platformie obrotowy stelaż z ruchomym dnem, pozwalający na ustawianie obiektywu aparatu w każdej pozycji, w kierunku góra-dół oraz lewo-prawo. Oczywiście całość była na uwięzi, czyli na solidnej lince, którą pojazd był każdorazowo po wykonaniu zdjęcia metodą opóźnionego flesza wyciągany na górę bieżni. NASA może się teraz schować ze swoimi marsjańskimi łazikami?

Niestety, okazało się że krypta jest za duża i lampa błyskowa nie zapewnia wykonania dobrego, ostrego zdjęcia. Coś było już widać na pierwszych fotografiach, ale daleko im było do wymaganej jakości. To co tam zobaczyłem, wzmogło tylko moją ciekawość i wkrótce zmontowałem specjalnie dla potrzeb penetracji krypty, małogabarytowy zestaw lamp halogenowych o łącznej mocy 1000 wat.

Przedłużyłem bieżnię łazika do 4 metrów, przymocowałem halogeny i wpuściłem po raz trzeci aparat do krypty. Efekt był piorunujący ? w krypcie zrobiło się jasno jak w dzień i wreszcie udało się zrobić prawie perfekcyjne zdjęcia.

Ręce mi drżały kiedy opuszczałem łazik z aparatem na dno krypty – przecież zaraz zobaczę to, czego nikt nie widział od prawie stu lat!

Jakby nie było ? chciałem wydrzeć krypcie jej tajemnicę i w końcu wydarłem.

Zaskoczeniem była całkowicie pusta przestrzeń krypty. Dokładnie widać na zdjęciach dawne ceglane schody, którymi znoszono niegdyś trumny, lecz po nich samych nie było ani śladu. Zdjęcia bardzo przydały się firmie MES GROUP z Tarnowskich Gór, perfekcyjnie remontującej kaplicę.
Kolejnym zaskoczeniem był stan dna krypty. Pokryte jest bowiem grubą warstwą mieszaniny gruzu i połamanych, zmurszałych desek, pochodzących zapewne z połamanych, zniszczonych trumien. Dokładna penetracja komputerowa tego rumowiska nie przyniosła jednak żadnego efektu. Na podstawie wyglądu schodów i ilości cegieł w stopniach łatwo było teraz ustalić wymiary krypty. Wysokość w najwyższym punkcie to 2m, szer. schodów 80 cm, szer. krypty – 3 metry, jej długość to 4-5 metrów.

Korzystając ze zdjęć zrobionych przy pomocy łazika, wykonawca remontu kaplicy firma Mes Group otworzyła kryptę wykuwając otwór w posadzce, w miejscu dawnego do niej zejścia. Z nieformalnych informacji wiadomo już, że w rumowisku na dnie krypty odnaleziono sporo kości i czaszek ludzkich, a także dużą ilość metalowych okuć i uchwytów trumien.

Tajemnicą pozostaje sprawa dewastacji tej podziemnej nekropolii.

Czy zrobili to przedwojenni czy już powojenni gliwiczanie szukający złota i kosztowności?

Posiadam jednak swoją, zupełnie inną hipotezę na ten temat, opartą na lekturze opracowania dr Jacka Schmidta ?Cmentarze Gliwic? oraz ? Historia gliwickiej służby zdrowia?.
Otóż, kiedy budowano w latach 1897?1900 dawny miejski dom starców (po wojnie szpital zakaźny), wykorzystano spory fragment cmentarza parafialnego należącego do Franciszkanów z pobliskiego kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego, a nieczynnego już od roku 1859. Istniejące w rejonie wykopów fundamentowych groby ekshumowano, a kości i resztki trumien przeniesiono właśnie do krypty Gallich. Dlatego jest tych grobowych pozostałości tam teraz tak dużo. W normalnych warunkach, jakie panują w kryptach, drewniane trumny mogą się rozpaść, ale nie na tak drobne kawałki jak odnalezione w badanej krypcie.. Poza tym, krypta nie mogła pomieścić więcej niż 8-10 trumien składowanych nawet jedna na drugiej. Opieram to przeświadczenie na wizji lokalnej w kilku innych kryptach z trumnami w różnych miejscach kraju. Nigdzie nie było takich zniszczeń jak w tej gliwickiej krypcie. Gdyby tak było, kości zmarłych dawnych gliwiczan już drugi raz zostałyby ekshumowane, poddane badaniom i powtórnie pochowane.
Może więc teraz, dopiero po dwustu latach, możemy ostatecznie poprosić Wszechmogącego ?
?Wieczny odpoczynek racz im dać Panie?.

Po niedawnych odkryciach przy odkopywaniu śluzy Gliwice Kanału Kłodnickiego , krypta Gallich to kolejne moje osiągnięcie w karierze archeologa ? amatora. Sporo takich tajemnic już odkryłem i rozwiązałem, za każdym jednak razem boję się, że to wchodzenie butami w dawne zaginione światy, wyciąganie na wierzch tego co na zawsze miało być ukryte, zemści się na mnie we współczesności. Jednak dreszczyk emocji przy każdych kolejnych odkryciach jest silniejszy od obaw, więc dalej brnę w przeszłość.

Marian Jabłoński 2014

Kaplica Gallich znajduje się na tyłach obecnego Zakładu Opiekuńczo?Leczniczego przy ul Kozielskiej w Gliwicach. Do niedawna znajdował się tam tzw. szpital zakaźny, a przed wojną ? miejski dom starców. Cały obecny teren ogrodzony starym murem był niegdyś cmentarzem parafialnym pobliskiego kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego, zamienionym obecnie na park. Ma on w niedalekiej już przyszłości służyć mieszkańcom Gliwic jako spokojne miejsce do rozmyślań i odpoczynku.