Telefon wypadł z ręki 64-latka i to uratowało jego oszczędności. Oszuści nie odpuszczają

Oszustom działającym metodą „na policjanta” prawie udało się okraść 64-letniego mieszkańca Gliwic. Mężczyzna, niestety, uwierzył fałszywemu funkcjonariuszowi. Mimo to zachował swoje oszczędności. Uratował go… przypadek.

Historia miała taki sam przebieg, jak wiele innych tego typu.

Pod numer telefonu stacjonarnego 64-latka zadzwonił mężczyzna podający się za policjanta służącego w II komisariacie w Gliwicach. Nieznajomy wymienił swoje imię i nazwisko (zarówno jedno, jak i drugie bardzo popularne w naszym kraju), po czym zapytał rozmówcę, dlaczego nie stawia się na wezwania. Gdy 64-latek odpowiedział, że żadnych nie otrzymał, „policjant” poinformował, że zagrożone są jego pieniądze, więc musi jak najszybciej udać się do banku – przekazuje podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.


Według słów rzekomego funkcjonariusza, policja prowadziła właśnie śledztwo, w którym gliwiczanin miał dopomóc. Jego zadaniem było udanie się do placówki bankowej i wypłacenie 15 tys. zł. Został też poproszony o podanie numeru swojego telefonu komórkowego, by „śledczy” mógł się z nim kontaktować podczas drogi do banku

– dodaje podinspektor.

64-latek uwierzył podającemu się za stróża prawa człowiekowi. Mało brakowało, a straciłby oszczędności. Miał jednak szczęście.

Otóż gdy podążał już do jednego z banków w centrum Gliwic i rozmawiał z fałszywym policjantem, telefon wypadł mu z ręki, przez co połączenie zerwano. Gliwiczanin postanowił oddzwonić. Wybrał darmowy numer alarmowy 112, prosząc o połączenie z funkcjonariuszem prowadzącym śledztwo w sprawie kradzieży jego pieniędzy. Dyspozytor połączył go zaś z prawdziwym policjantem z komendy miejskiej, a ten ostrzegł 64-latka, by nie wypłacał i nie przekazywał nikomu oszczędności, bo właśnie omal nie stał się ofiarą oszustwa – relacjonuje Słomski.

Tylko rządzenie losu uratowało gliwiczanina od stania się kolejną ofiarą przestępców.

(nmm)/KMP Gliwice
fot. px