Prezes bez gabinetu, z pracownikami jest „na Ty”. Happy Team po gliwicku (TV)

Wspomina się o nich najczęściej w kontekście atrakcyjnych warunków pracy i przyjaznego modelu zarządzania pracownikami.

Ale firma Future Processing – bo o niej mowa – to także realne i poważne przychody, które wyniosły w 2013 roku ponad 43 mln złotych. A wszystko zaczęło się w 2000 roku od pierwszej, drobnej faktury za 200 złotych.

– Ja jestem programistą, więc branża software’owa nie była przypadkowa. Zresztą zakładaliśmy firmę razem z kolegami ze studiów i te początki bardzo pasowały do naszych pasji i zainteresowań – opowiada charyzmatyczny prezes Future Processing – Jarosław Czaja.


W 2013 roku był finalistą prestiżowego konkursu „Przedsiębiorca roku” organizowanego przez EY (kiedyś Ernst&Young). Dla pracowników to po prostu „Jaro”. Tak kazał do siebie mówić. W firmie nie ma swojego prezesowskiego fotela, dosiada się do innych, a rozmowy biznesowe potrafi prowadzić przez skype’a na korytarzu. „Future Processing to śląski Google” – pisały w tym roku ogólnopolskie media.

Pracownicy śmieją się, że używając tej skali – „Jaro” jest śląskim Stevem Jobs’em.

Od 2000 roku „FP” systematycznie się rozwijało, by w 2013 roku osiągnąć liczbę ponad 600 zatrudnionych pracowników. Pomimo tak szybkiego wzrostu liczby zatrudnionych, nie zapomniano o tym co istniało od samego początku firmy, a teraz jest jednym z jej znaków rozpoznawczych. To dobra atmosfera, w firmie nie ma też sztywnych godzin pracy, a sporą część obowiązków można wykonywać zdalnie – pracując w domu.

– My ciągle przypominamy w niektórych aspektach ten mały, pierwszy zespół, który kiedyś powstał i robił ciekawe rzeczy

– mówi Czaja.

Firma specjalizuje się w tworzeniu nowoczesnego oprogramowania komputerowego, a swoją działalność prowadzi w Polsce i za granicą (m.in. Europa Zachodnia i USA). Choć Future Processing zarzuca się czasem bazowanie głównie na studentach i pracownikach z małym doświadczeniem zawodowym, to ostatnio firma zmienia swoją strukturę.

– Future Processing rzeczywiście dorasta, także w sensie biznesowym. Jesteśmy gotowi na podejmowanie coraz poważniejszych wyzwań programistycznych i potrafimy rozwiązać skomplikowane problemy naszych klientów. To wymaga aby nasi ludzie mieli dostęp do najlepszej wiedzy, ale też by byli odpowiednio wykwalifikowani – mówi Jarosław Kacprzak, PR Manager w „FP”.

Kilka tygodni temu pracownicy firmy otrzymali do dyspozycji nowy budynek, z restauracją, spa i siłownią, a już wznoszony jest kolejny obiekt. Razem z dwoma powstałymi kilka lat temu, będą stanowić nowoczesny park technologiczny.

– „FPark” to nasze ambitne przedsięwzięcie. Zależy nam aby podkreślić naszą tożsamość kulturową i by pracować razem pod jednym dachem. Pierwszym budynkiem był „Future One”, w „Future Two” oprócz pomieszczeń biurowych mieści się przedszkole dla dzieci pracowników, a w najnowszym obiekcie znajdują się stanowiska pracy i część sportowo-rekreacyjna – opowiada Kacprzak.

To co dla jednych jest zaletą Future Processing, dla innych może być wadą.

Stosunkowo swobodne relacje nie przypadłyby do gustu osobom lepiej odnajdującym się w bardziej formalnych okolicznościach. W „FP” nie obowiązuje nawet korporacyjny „dresscode”.

– Wszystkie rzeczy, które kojarzą mi się z rygorem potrzebnym do tego żeby ludzi kontrolować, u nas nie mają racji bytu. Jest zaufanie do ludzi, staramy się żeby sami podejmowali decyzję. Jeżeli ma się ludzi po swojej stronie, a oni uwierzą, że te projekty mają sens, to oni sami z siebie będą robić dobrą pracę – kończy Jarosław Czaja.

Ten model tzw. „Happy Teamu”, najwyraźniej przynosi dobre efekty. Firma w ostatnich miesiącach zgarnęła kilka prestiżowych nagród, w tym m.in. znalazła się w zestawieniu pięćdziesięciu najdynamiczniej rozwijających się spółek technologicznych w Europie Środkowej.

Michał Szewczyk