To jedna z najczęstszych przyczyn kolizji. Jazda „na zderzaku” może skończyć się tak jak na tym filmie

scr. youtube

Chyba każdy regularnie spotyka się z tym zjawiskiem. „Władcy lewego pasa” dojeżdżający pod sam zderzak poprzedzającego samochodu są według statystyk sprawcami co piątej kolizji lub wypadku.

Modelowy przypadek takiego zachowania możemy zobaczyć na krótkim filmie w serwisie Youtube. Warto obejrzeć – ku przestrodze.

Kilka dni temu w rejonie zjazdu z autostrady A4 na A1, na wysokości Europy Centralnej, doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia. W sprawie nadal trwają czynności policji autostradowej, ale wszystko wskazuje na winę kierowcy BMW.


Już bez policyjnego dochodzenia widać jednak, że rozpędzone BMW z dużą prędkością porusza się lewym pasem, wyprzedzając autora nagrania. Pada deszcz, jest ciemno, jednym słowem warunki są trudne. Spieszący się kierowca podjeżdża pod sam zderzak toyoty aygo, która prawdopodobnie zwalnia przed poprzedzającym pojazdem. Ułamek sekundy później, BMW taranuje małe aygo. Całość możecie zobaczyć na filmie poniżej.

Samochody podjeżdżające pod sam zderzak, czasem wręcz spychające innych z pasa to prawdziwa plaga polskich dróg.

I nie chodzi o przypadki gdy ktoś faktycznie zapomniał, że w Polsce obowiązuje ruch prawostronny (też się zdarza). Chodzi o sytuację, gdy poprzedzający samochód wykonuje na przykład manewr wyprzedzania.

Co piąte zdarzenie drogowe to najechanie na tył poprzedzającego pojazdu. Zachowanie prawidłowych odstępów między samochodami wkrótce uregulować ma prawo.

Nowe przepisy, które niebawem – bo 1 czerwca, wejdą w życie, zakładają, że na autostradach i drogach ekspresowych bezpieczna odległość między samochodami wynosić ma połowę aktualnej prędkości. To oznacza, że jadąc 100 km/h, należy zachować odstęp 50 m od poprzedzającego auta. Analogicznie, jadąc maksymalną dopuszczalną prędkością 140 km/h, wymagana odległość będzie wynosiła 70 m – komentuje podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.

Na chwilę obecną przepisy mówią, że kierowca zobowiązany jest jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem oraz utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się pojazdu poprzedzającego. Tyle kodeks drogowy. Trudno jednak ocenić, jak długi powinien być bezpieczny odstęp, bo zależy on od prędkości samochodów oraz panujących w danym momencie na drodze warunków – dodaje Marek Słomski.
– Powiem coś oczywistego: musimy uwzględniać warunki na drodze. To one wpływają na długość drogi hamowania – inną na suchym asfalcie, inną podczas opadów deszczu czy śniegu. Niestety, wśród naszych, wiecznie spieszących się, kierowców panuje brzydki zwyczaj „siedzenia komuś na zderzaku”. Pytanie, czemu to ma służyć. Pewnie wymuszeniu szybszej jazdy…

(żms/emef)
fot. scr. youtube.com