Kajetan Gornig: „Jestem kandydatem, który gwarantuje świeżą wizję miasta, jest bliżej ludzi”

– Gliwice są aktywnym miastem, jest tu wiele osób, które czują się w lokalnych miejscach liderami. Należy ich pytać o zdanie. Pójdźmy do nich, a nie czekajmy na nich w urzędzie

– mówi w rozmowie z 24gliwice.pl, Kajetan Gornig, były radny i kandydat na prezydenta Gliwic w nadchodzących wyborach. Wkrótce wywiady z pozostałymi kandydatami.

Michał Szewczyk, 24gliwice.pl: – Ponoć ludzie byłego prezydenta mówią, że w wyborach jedynymi poważnymi kandydatami są Adam Neumann i Janusz Moszyński. O Kajetanie Gornigu zapominają, dlaczego?

Kajetan Gornig: – Nie wiem, może mają krótką pamięć, ja spotykam się z innymi opiniami.

– W zeszłym roku, w ostatniej chwili wielu kandydatów na radnych zostało skreślonych z listy PO. Sporo wskazuje, że pod dyktando Zygmunta Frankiewicza. Wraca Pan jeszcze do tych wydarzeń?

– Sprawa jest już dla mnie zamknięta. Stało się, jak się stało i nie ma sensu do tego wracać.

– Celowo do tego nawiązuję, bo gdyby nie tamte wydarzenia, to dziś mogłoby nie być Pana startu w wyborach.

– Trudno stwierdzić. Moją bezpośrednią motywacją była chęć kontynuacji dotychczasowej pracy, którą wykonywaliśmy jako radni z Dominikiem Dragonem. Mamy swoją wizję tego, jak miasto powinno wyglądać. Nie zaprzestaliśmy naszej działalności w samorządzie, realizujemy ją w radach dzielnic. Jeżeli pojawia się możliwość startu w wyborach, każdy samorządowiec, który chce skutecznie realizować swoje zadania, powinien postawić się pod ocenę wyborców i sprawdzić czy to co robi znajduje ich akceptację.

– Proponujecie nową energię dla Gliwic. W czym ma się ona przejawiać?

– W każdej dziedzinie życia społecznego związanego z samorządem. Gliwice to dotychczas przede wszystkim wielkie inwestycje (takie jak np. obwodnica czy szpital). Takie przedsięwzięcia powinny być kontynuowane. Ale ja jestem w stanie do tego „programu kontynuacji” dodać coś nowego.

– Co konkretnie?

– Przede wszystkim stawiamy na nowe podejście do zarządzania. Przyjęło się takie rozumowanie, w którym kierownictwo miasta rzuca pomysł i walczy z mieszkańcami by został on zaakceptowany. My proponujemy odwrotne spojrzenie – mieszkańcy przychodzą z pomysłami, a my będziemy sprawdzać czy można to zrobić i czy jest to uzasadnione ekonomicznie. Gliwice są aktywnym miastem, jest tu wiele osób, które czują się w lokalnych miejscach liderami. Należy ich pytać o zdanie. Pójdźmy do nich, a nie czekajmy na nich w urzędzie.

– Poprzednie władze miasta tego nie robiły?

– Unikałbym takiej oceny. Najlepiej gdy zrobią to mieszkańcy w wyborach.

– Chce Pan pytać mieszkańców, ale oni muszą wiedzieć więcej na temat wizji miasta Gorniga i tego, co konkretnie proponuje.

– Jednym z głównych założeń programu jest zintegrowanie wszystkich działań związanych z przemieszczaniem się ludności i transportem miejskim. Proponujemy gliwiczanom kontrakt – każdy mieszkaniec docelowo ma mieć maksymalnie 500 metrów od miejsca zamieszkania do najbliższego przystanku autobusowego. Nie od dziś wiadomo, że w Gliwicach kierowcy nie mają gdzie parkować w centrum. Rozwiązaniem jest budowa parkingów, ale również zachęcenie ich do skorzystania z innych środków transportu: rowerów, hulajnóg, skuterów, autobusów i pojazdów szynowych.

– Nie padło magiczne słowa „tramwaj”.

– Nie padło, ale zapytam o to specjalistów. Niektórzy mówią, że jest miejsce na tramwaj w Gliwicach. Ale nie rozmawiajmy o tramwaju przez pryzmat przeszłości, na zasadzie: kto jest za tramwajem ten jest przeciw Frankiewiczowi i odwrotnie. Odsuńmy tę dyskusję. Otwórzmy nowy rozdział i zadajmy pytania o sens i opłacalność takiego transportu.

– Wasza aktywność w Internecie – to przede wszystkim sprawy pieszych, komunikacji rowerowej, toalet w parkach, nasadzeń drzew. Czuje się Pan takim „zielonym kandydatem”?

– Na pewno po części tak. To są bardzo ważne elementy naszego programu. Dobrym przykładem jest walka ze smogiem. Pół żartem pół serio: my oficjalnie stwierdzamy, że smog istnieje! To niesamowite, ale nadal spotykam się z opiniami, że to wymysł ekologów. Co więcej, jeśli w urzędzie powstanie stanowisko, na którym urzędnik będzie pomagał składać mieszkańcom wniosek – to nie wystarczy. Urzędnik musi pójść do domu i pomóc mieszkańcom w realizowaniu inwestycji. Robią tak spółdzielnie, tak samo może zrobić miasto. Urząd ma być aktywny i pomagać. Chcemy też wprowadzić kartę mieszkańca.

Za pieniądze podatników buduje się różne obiekty kulturalne, utrzymywany jest teatr, stadion. Podatnik ma prawo z tego korzystać ze zniżką. Gliwiczanie powinni być uprzywilejowani względem mieszkańców innych miast.

Kolejna kwestia to pomoc dla emerytów – podpatrzyliśmy to w innych miastach – usługa tzw. „złotej rączki”, czyli zagwarantowanie usług fachowca, który starszym osobom naprawi cieknący kran czy zepsuty zamek do drzwi za z góry ustaloną kwotę 100 zł.

– W programie chcecie też wyważać otwarte drzwi – budowa nowego szpitala miejskiego już przecież ruszyła.

– Nie widzę nic złego by kontynuować dobre projekty. Ale nie wystarczy rozpisać konkursu na projekt czy wyznaczyć nowe miejsce pod budowę by rozwiązać problem. Diabeł tkwi w szczegółach.

– Ale prezydent Frankiewicz tego diabła już dawno wskazał – to NFZ który miał ograniczać środki dla Gliwic.

– Przyjmując taką perspektywę nigdy nie dojdziemy do żadnego wysokiego standardu. System z NFZ funkcjonuje przecież też w innych miastach. Sprawa szpitala została niepotrzebnie rozdmuchana w kontrze do NFZ. Nie walczy się z płatnikiem. Płatnika trzeba przekonać argumentami. Przygotujmy odpowiednią infrastrukturę i wtedy starajmy się o środki z NFZ.

– Budowa Areny Gliwice to był dobry pomysł?

– Hala już stoi i należy ją dobrze wykorzystać dla potrzeb mieszkańców. Natomiast na pewno można poprawić poziom artystyczny odbywających się tam imprez, bo dotychczasowy program nie jest dla wielu mieszkańców zadowalający, a często również nie jest dostępny cenowo.

– Za chwilę czekają nas podwyżki opłat za wywóz śmieci. Wpadliśmy w pułapkę zastawioną przez jednego monopolistę?

– Tak naprawdę sami się w nią wpędziliśmy jako samorząd. Cena, którą płacą mieszkańcy to wynik kilku składników. Jednym z nich jest zniesienie monopolu jednej firmy, drugim współpraca z mieszkańcami, firmami, działkowcami. Każdy powinien mieć szansę i warunki na segregację odpadów a przez to tańsze opłaty za śmieci.

– System „od metrażu” czy „od głowy”?

– Jestem zwolennikiem odejścia od metrów. Najbliższe jest mi rozwiązanie od osoby, ale też trzecia opcja, czyli opłata od rachunku wodnego wydaje się interesująca. Musimy sprawdzić, jakby to wyglądało finansowo w Gliwicach.

– Był Pan po zmianach na ul. Siemińskiego?

– Tak, to był krok w dobrym kierunku, ale ja jeszcze bardziej ograniczyłbym tam ruch. Należy zastanowić się m.in. nad korektą trasy autobusu. Takich pomysłów w mieście powinno być więcej. Ulica Raciborska na starówce jest w pewnej części tylko parkingiem, a przecież to świetne miejsce spacerowe. W kampanii padają takie pomysły, także ze strony Adama Neumanna, ale nie rozumiem dlaczego nie zostało to zrobione wcześniej. Przeznacza się pieniądze w piękną kostkę brukową po to, żeby zrobić tam parking. Nie akceptuję tego. Tam powinna być przestrzeń gdzie rządzą piesi.

– Nie chce Pan oceniać Zygmunta Frankiewicza, ale na koniec trochę Pana do tego zmuszę. Jaka jest obecna kondycja Gliwic?

– Jest w mieście bardzo dużo rzeczy zrobionych dobrze. W pewnym momencie miasto dobrze się rozwijało. Czego zabrakło? Dialogu z mieszkańcami zamiast prowadzenia wojenek. Gliwice mogłyby być dużo dalej pod kątem komfortu, gdyby władza słuchała mieszkańców.

– Zygmunt Frankiewicz na konferencji przedstawiającej Adama Neumanna wyraził nadzieję, że nadchodzące wybory „nie będą trudne do wygrania”.

– Nie chcę wyrokować. Mamy okazję w Gliwicach na prawdziwą dyskusję o mieście. Od dawna tylu ludzi nie wypowiadało się na tematy samorządu. Można powiedzieć, że mamy święto demokracji w Gliwicach. W każdym razie tematów przy świątecznym stole nie zabraknie.

– Na starcie kampanii już zrobiło się gorąco, ostatnio ujawniono „fake konto” na Facebooku atakujące wszystkich kontrkandydatów Adama Neumanna. Miał je prowadzić jeden z gliwickich dziennikarzy.

– Niestety, Adam Neumann musi się natychmiast zdecydowanie i w wiarygodny sposób odciąć od osób prowadzących takie konta. Mówię wiarygodny, bo w tym przypadku chodzi o dziennikarzy, którzy od lat otrzymują środki z budżetu miasta – od 2013 roku nazbierała się pokaźna suma. Trudno nie zauważyć, że coś tu jest nie tak.

– Dlaczego kandydat Gornig jest lepszy niż kandydaci Neumann, Widuch czy Moszyński?

– Przygotowuję program na dwie kadencje. Chcę realizować zadania w nowoczesny sposób. Adam Neumann i Janusz Moszyński to kandydaci, którzy będą zarządzać miastem jak Zygmunt Frankiewicz, bez otwarcia się na nowe spojrzenie. Fakt, że dzisiaj młodzi ludzie chcą wyjeżdżać z Gliwic zapala nam wszystkim żółte światło: halo, czy na pewno wszystko zrobiliśmy dobrze? Jestem kandydatem, który gwarantuje świeżą wizję miasta, jest bliżej ludzi i lepiej rozumie ich potrzeby. I jako jedyny jestem w stu procentach niezależny od partii politycznych.