„Talony na pralki, huczne imprezy i wizyta I sekretarza”. Jak za PRL obchodzono Barbórkę w Gliwicach?

Talony na pralki i samochody, premie pieniężne, huczne imprezy w karczmach – zawód górnika w czasach Polski Ludowej wiązał się z licznymi profitami. Nie inaczej było w Gliwicach, gdzie latach 50-tych w Barbórce niespodziewanie wziął udział sam Władysław Gomułka.

Każdego roku 4 grudnia na Górnym Śląsku hucznie obchodzone jest tradycyjne polskie święto górnicze. Data 4 grudnia nie wzięła się znikąd – przypada na liturgiczne wspomnienie patronki górników św. Barbary. Choć komunistyczna władza niechętnym okiem spoglądała na religijne konotacje Barbórki, nie posunięto się do odejścia od tradycji i przeniesienie święta na inny dzień.

– Starano się natomiast nadać uroczystości wyłącznie świecki charakter. Stąd nie pisano o rodowodzie tej uroczystości, ani o patronce święta, a w prasie najczęściej mówiono o Dniu Górnika. Miejsce porannych uroczystych mszy w kościele lub w cechowni, przy figurze św. Barbary, zastąpiły spotkania pracowników kopalni z dyrekcją i aktywem partyjnym ? przypomina Bogusław Tracz, historyk z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

[pullquote align=”right” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Przez całe lata był to dzień, w którym lansowano nową, ?świecką obrzędowość?, a władze partyjne przykładały szczególną wagę, by pozbyć się wszelkich konotacji religijnych.[/pullquote]

W Gliwicach główne obchody organizowano najczęściej w trzech miejscach: cechowni kopalni ?Gliwice?, domu kultury kopalni ?Sośnica? i w auli Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej.

Znacznie większy kaliber miały obchody święta w Zabrzu. W Domu Muzyki i Tańca najczęściej organizowano ogólnopolskie obchody Dnia Górnika, z udziałem przedstawicieli najwyższych władz partyjnych i państwowych. Zabrzański monopol na główne uroczystości nie trwał jednak wiecznie. W okresie rządów Edwarda Gierka centralne uroczystości obywały się już najczęściej w katowickim Spodku przed kilkutysięczną publicznością.

4 grudnia, we wszystkich kopalniach na terenie Gliwic i Zabrza organizowano uroczyste akademie, podczas których wręczano nagrody. Po południu bawiono się w karczmach piwnych. Oprócz premii pieniężnych rozdawano również talony na najbardziej ?luksusowe? artykuły – samochody, pralki automatyczne czy odkurzacze. Władze przewiązywały dużą wagę, by sklepy, zwłaszcza te przykopalniane, były w tygodniu, kiedy wypadało święto, lepiej zaopatrzone.

– Było to wszystko solą w oku dla reprezentantów innych zawodów, którzy częstokroć pracowali równie ciężko jak górnicy, a nie cieszyli się takimi przywilejami i ich świąt branżowych tak hucznie nie obchodzono. Krzywym okiem patrzyli również na to mieszkańcy sąsiednich województw, zwłaszcza miejscowości, w których nie było kopalń ani zakładów związanych z górnictwem, przez co nie mogli korzystać z profitów, które niosło to święto ? tłumaczy historyk IPN.

Przez całe lata był to dzień, w którym lansowano nową, ?świecką obrzędowość?, a władze partyjne przykładały szczególną wagę, by pozbyć się wszelkich konotacji religijnych. Akademie i uroczystości organizowano o takich godzinach, by górnicy nie mogli wziąć udziału w tradycyjnych nabożeństwach barbórkowych. Górnicy, z zasady wierzący, omijali zakazy, wybierając się na mszę dzień wcześniej.

– Na początku grudnia 1958 roku, Gliwice zostały postawione na równe nogi – w Dzień Górnika do miasta przybył I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, który wziął udział w akademii zorganizowanej w auli Politechniki Śląskiej i po spotkaniu z aktywem partyjnym i kierownictwem uczelni, odjechał do Warszawy ? opowiada Bogusław Tracz.

[pullquote align=”left” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]To wszystko było solą w oku dla reprezentantów innych zawodów, którzy częstokroć pracowali równie ciężko jak górnicy, a nie cieszyli się takimi przywilejami i ich świąt branżowych tak hucznie nie obchodzono.[/pullquote]

W latach 60-tych główne obchody Dnia Górnika najczęściej odbywały się w Zabrzu. Dekadę później rolą gospodarza Zabrze wymieniało się z Katowicami. To właśnie na drugą połowę lat 70-tych przypada apogeum uroczystości pełnych przepychu.

– Górnicy w latach siedemdziesiątych byli najbardziej docenianą grupą zawodową w PRL. Sam Edward Gierek szczycił się faktem pracy w kopalniach. ?Przywódca Partii i Narodu? pracował pod ziemią w okresie międzywojennym w Belgii, gdzie wyemigrował za pracą. Nabawił się tam zresztą pylicy płuc, co również z namaszczeniem podkreślano w oficjalnych życiorysach, starając się pokazywać go jako górnika ?z krwi i kości?, znającego trudy i cienie pracy pod ziemią ? informuje Bogusław Tracz.

I sekretarz KC PZPR lubił spotkania z górnikami i zawsze, będąc z ?gospodarską wizytą? na Śląsku, odwiedzał którąś z kopalń. W marcu 1976 roku przyjął tytuł ?Zasłużonego Górnika PRL?.

Szarzyzna i niezadowolenie społeczne z początku lat 80-tych udzieliły się również uprzywilejowanym górnikom. Wobec coraz liczniejszych strajków, zaczęto domagać się przywrócenia sakralnego wymiaru Barbórki – odbyły się nabożeństwa i msze święte w zakładach pracy objętych protestami. Powróciły, nieobecne od lat 50-tych, obrazy i figury świętej Barbary. Władza ludowa patrzyła na to nieprzychylnym okiem, ale godziła się, dla przysłowiowego świętego spokoju. Wizerunek świętej Barbary wrócił również na sztandary kopalnianych organizacji NSZZ ?Solidarność?.

– Górnicy, choć hołubieni przez władzę, byli tą grupą zawodową, która najmocniejszym głosem wypowiedziała tejże władzy posłuszeństwo i w grudniu 1981 roku zapłacili za to najwyższą cenę, kiedy w starciu z oddziałami ZOMO poległo od kul, na KWK ?Wujek?, dziewięciu górników ? przypomina Bogusław Tracz.
Michał Pac Pomarnacki