Wstrzymano sprzedaż zielonych terenów. Wątpliwości muszą zostać wyjaśnione – obiecuje prezydent

Po proteście mieszkańców, działki w Szobiszowicach zlokalizowane między ulicami Bernardyńską a Polną na razie nie zostaną wystawione na sprzedaż. Prezydent Gliwic zapewnia, że analizowane są wszystkie uwagi, a plany związane z terenem mogą ulec zmianie.

 
Na razie nie będzie też spotkania samorządowców z przedstawicielami gliwiczan, którzy zaangażowani są w kwestię zachowania terenów zielonych w ogólnodostępnej formie. Władze miasta uzasadniają to potrzebą przeprowadzenia gruntownej analizy zasygnalizowanych niejasności. Wyjaśniał to podczas ostatniego spotkania z dziennikarzami prezydent Gliwic, Adam Neumann.

Poleciłem pani prezydent Aleksandrze Wysockiej pełną analizę wszystkich tych spraw złożonych przez mieszkańców: podziały geodezyjne, służebności wyznaczone, udzielone sąsiadom, więc to jakiś czas potrwa. Zatrzymałem proces przygotowywania zarządzenia do sprzedaży – mówił Neumann.


Prezydent Gliwic zapewnił, że zarządzenie nie zostanie podpisane dopóki wszelkie wątpliwości nie zostaną wyjaśnione. Zaznaczał także, że osobiście zna to miejsce.

W tej chwili sprawa jest dogłębnie analizowana, a niestety – ma wiele wątków i mieszkańcy je zgłosili. Wszystko zamierzam ostatecznie wyjaśnić. Rozumiem obawy mieszkańców mieszkających w budynkach jednorodzinnych o możliwość wzniesienia tam budynku o wysokości bodajże 15 metrów – mówił Neumann.

Jest też rozwiązanie, nazwałbym je rezerwowym – mianowicie powierzenie tej inwestycji miejskiej spółce – II TBS-owi, który mamy pod kontrolą i możemy zapanować nad procesem budowlanym, to znaczy mieć absolutnie 100% wpływ na to co tam postanie, a nie tylko zdać się na jednak w jakimś sensie ogólne zapisy planu miejscowego. Ale czy tak będzie – nie wiem. Na razie oczekuję pełnej analizy – podsumował prezydent.

Decyzje urzędników mają zapaść po zakończeniu wspomnianej analizy. Wówczas również ma dojść do spotkania z mieszkańcami Szobiszowic.

Zachować ogólnodostępny zieleniec

Przypomnijmy, że gdy w lipcu br. okazało się, że radni przegłosowali uchwałę o sprzedaży terenu, wśród mieszkańców dzielnicy nastąpiło poruszenie. Zaczęli drążyć temat. W rezultacie przygotowali pismo protestacyjne do prezydenta Gliwic, pod którym podpisało się ponad 130 osób.

– Teren ten powinien służyć wszystkim mieszkańcom w postaci parku. Przy niewielkim nakładzie pracy i środków finansowych można tam wytyczyć alejki, umieścić ławki, zrobić plac zabaw dla dzieci – zaznaczali mieszkańcy w proteście złożonym do prezydenta Gliwic. Domagali się też spotkania z władzami miasta w tej sprawie.

(żms)

Komentarz
Magistrat i podległe mu spółki komunalne w ostatnim czasie intensywnie odbetonowują miasto. Sporo mamy więc nasadzeń, odbrukowywane są chodniki, w planie jest utworzenie alei Noworybnickiej zwanej Parkiem Południowym, zaś w Sośnicy, nakładem miliona złotych powstaje zupełnie nowy skwer.
Szczególnie w kontekście tego ostatniego, który budowany jest niemal od podstaw (istnieje już wyrośnięty drzewostan na części terenu), nieco dziwnym wydaje się, że podczas gdy jedne tereny zielone się tworzy, inne sprzedawane są pod zabudowę.
A z taką sytuacją mamy do czynienia w Szobiszowicach, gdzie dwie działki porośnięte wysokimi drzewami przeznacza się na sprzedaż. Przypomnijmy, że podczas sesji Rady Miasta, która odbyła się w trakcie wakacji, radni jednogłośnie podjęli uchwałę o skierowaniu gruntu oznaczonego nr 1068/6 na sprzedaż. Sąsiedni, nr 1068/5, również ma zostać zbyty. Przeznaczenie terenu rozciągającego się między ulicami Polną a Bernardyńską to m.in. zabudowa jednorodzinna do 12 m wysokości oraz wielorodzinna wysoka na 15 m.
Teren ten, od lat koszony, porośnięty drzewami, które uzupełniono nasadzeniami, podczas ostatnich kilku dekad zaczął przypominać park kieszonkowy. Chętnie odwiedzają go z resztą spacerowicze oraz właściciele psów (wraz z czworonogami).
Wartość działki 1068/6, stanowiącej jego część, oszacowano na milion złotych, zatem tyle, ile mniej więcej kosztuje nowy skwer w Sośnicy. Czy warto sprzedawać zielone tereny pod deweloperkę, by gdzie indziej wydać podobne środki na budowę nowych zieleńców? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista.

Żaneta Mrozek-Siewierska