Bar „U Dmytra” działa tylko do końca lutego. „Inflacja, ceny prądu, paliwa, produktów, brak pieniędzy u ludzi…”

Wygląda na to, że nietypowymi, wytrawnymi (i nie tylko) pączkami serwowanymi w kiosku „U Dmytra” cieszyć będziemy się tylko do końca lutego. Ukraiński przedsiębiorca poinformował w mediach społecznościowych o zamknięciu działalności wraz z końcem bieżącego miesiąca.

 
Pączki z mięsem, kapustą, wątróbką i ziemniakami – takich specjałów w Gliwicach nie widywało się często. Zmieniło się to w ubiegłym roku. W kwietniu 2022 roku w kiosku przy ulicy Jana Pawła II, za przystankiem autobusowym, otworzył się fast food „U Dmytra”, prowadzony przez przyjezdnych ze wschodu, a jego oferta gastronomiczna cieszyła się sporym powodzeniem (do okienka ustawiały się kolejki).

Otwarciem biznesu przez imigrantów zainteresował się nawet gliwicki magistrat, który opisywał to na swojej stronie. Niestety, po niespełna roku działalności przedsiębiorca poinformował w internetowym wpisie o zakończeniu działalności.

Drodzy klienci, z przykrością informujemy że jesteśmy zmuszeni zamknąć nasz lokal z końcem lutego. Dziękujemy wszystkim za wsparcie i dobre opinie. Miło nam było cieszyć Was smakołykami kuchni ukraińskiej. Ale mamy i przyjemną wiadomość: jeszcze przez cały miesiąc można kupować i smakować nasze wypieki, które tworzymy z miłością do Was – czytamy w internetowym wpisie.


Przedsiębiorca ten miał świetne oceny internautów w Google (średnia 4,9) i pozytywne opinie. Dlaczego więc dobrze działający biznes nieoczekiwanie się zamyka? Przyczyny okazują się prozaiczne i związane z sytuacją gospodarczą w naszym kraju.

W te czasy ciężko prowadzić gastronomiczny biznes w Polsce: inflacja, ceny na prąd, paliwo, produkty… Rosnące składki ZUS… Brak wolnych pieniędzy u ludzi…

– wylicza zapytany przez nas przedsiębiorca. Dodaje, że niemal codziennie docierają do niego doniesienia o likwidowanych działalnościach w branży gastronomicznej w Polsce.

Przypomnijmy, że bar „U Dmytra” prowadzony był przez Dmytro Levchuka, nauczyciela fizyki, który jednak nie pracował w swoim zawodzie. Przedsiębiorca kilka lat temu, wraz z żoną Wiktorią i trójką dzieci (Swietłaną, Antonem i Natalią) przyjechał do Gliwic z małej miejscowości w pobliżu Doniecka. Gdy rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainie, ściągnął do Polski swoją matkę i teściową. Wspólnie zajęli się działalnością gastronomiczną, która właśnie dobiega końca.

Jeśli więc pokochaliście potrawy serwowane przez Dmytra, możecie je kupić jeszcze tylko przez niecały miesiąc, do końca lutego br.

Wcześniej pisaliśmy: Chętni na pączki z kapustą lub wątróbką? Pierwszy ukraiński fast food otwarty w Gliwicach

(żms)
fot. 24GLIWICE.PL/ŻMS