Na ulicach ciemności, a latarnie wyłączone. Zdenerwowani mieszkańcy: „jakaś masakra!”

Ktoś obliczył, kto inny zatwierdził i na papierze wszystko się zgadza. Latarnie w Gliwicach wyłączają/włączają się na kilkanaście minut przed wschodem i po zachodzie słońca.

A jeśli jesienna aura nadal trzyma miasto w mrokach nocy? Krzyżyk na drogę i w miasto. System na warunki pogodowe jest obojętny.

– Czy to nie jest dziwne, światła palą się całą noc, oświetlając nielicznym drogę do knajp, a gdy tysiące ludzi idzie rano do pracy, robią to w ciemnościach, z narażeniem własnego i cudzego życia?

– pyta Czytelnik w mailu przesłanym do naszej redakcji.


W okresie wiosenno-letnim, który trwa od początku kwietnia aż do końca października, wyłączanie oświetlenie następuje około 17-20 minut przed wschodem słońca (w tym tygodniu ok. 7:00), a włączenie oświetlenia 17-20 minut po zachodzie słońca.
Około 300 specjalnych astronomicznych zegarów sterujących nie uwzględnia jednak zmiennych warunków pogodowych – niezależnie od tego czy nad Gliwicami mamy bezchmurne niebo czy jesienną szarugę – oświetlenie włączy/wyłączy się w tym samym czasie.

– Ten system funkcjonuje w mieście od wielu lat. W tym roku odczucie ciemności jest większe bo warunki atmosferyczne pogorszyły się dużo wcześniej niż zwykle. Od 1 listopada przechodzimy jednak na zimowy tryb: oświetlenie będzie włączać się zgodnie z czasem wschodu i zachodu słońca – mówi nam Mariola Pendziałek, naczelnik Wydziału Przedsięwzięć Gospodarczych i Usług Komunalnych Urzędu Miejskiego w Gliwicach.

Taka jesienna „gra na przeczekanie” toczy się z kierowcami i pieszymi od lat. A nuż się uda i nic nikomu się nie stanie.

– Błagam zróbcie coś, rano nie świecą się światła, jest tak ciemno, że nie widać pieszych na pasach, a dziś to już w ogóle jest jakaś masakra

– pisze zdenerwowana pani Anna.
– Dlaczego jadąc ulicami, oślepiany przez samochody jadące z naprzeciwka, muszę wypatrywać, czy jakiś pieszy nie wtargnie mi prosto pod koła zza jakiegoś drzewa, bo akurat tam są pasy i on ma pierwszeństwo. Tylko, że on mnie widzi, bo jadę na światłach, ale i ja go nie widzę, bo jest zupełnie ciemno i w dodatku by się nie wyróżniać od otaczających go ciemności, ubrał się na szaro-czarno – wtóruje inny z mieszkańców.

Pytani przez nas urzędnicy zaprzeczają, że za takim rozwiązaniem stoją oszczędności.

– Za wszystko trzeba zapłacić, ale w tym wypadku to nie są kwoty, które robiłyby wielką różnicę

– zaznacza Mariola Pendziałek. – Biorąc pod uwagę wnioski mieszkańców i warunki atmosferyczne panujące w tym roku, Miasto rozważy wprowadzenie systemu zimowego w przyszłym roku już od połowy października – deklaruje.


W – nomen omen – świetle ostatnich doniesień o rozbudowie „inteligentnej” sygnalizacji świetlnej czy „inteligentnego” monitoringu nasuwa się pytanie o priorytety i kolejność podejmowanych działań. Bo nie tędy droga jeśli w „smart” mieście są środki na gadżety, jak np. interaktywne tablice parkingowe, a brakuje na kwestie zupełnie fundamentalne, od których zależy bezpieczeństwo nas wszystkich.
Michał Szewczyk