Miasto ograniczyło koszenie traw. „Taka częstotliwość ma swoich zwolenników jak i przeciwników”

Miasto sukcesywnie ogranicza częstotliwość koszenia traw w Gliwicach. Urzędnicy chcą w ten sposób mocniej zadbać o środowisko, choć jak sami przyznają, pomysł nie wszystkim mieszkańcom przypadł do gustu.

 
Zmiany wdrażane są od 2020 roku. W ubiegłym roku na wielu zieleńcach pojawiły się tabliczki informujące o niższej częstotliwości koszenia. Miejsca gdzie rzadziej pojawią się pracownicy z kosiarkami zostały wyznaczone zarówno przez Miejski Zarząd Usług Komunalnych, jak i Zarząd Dróg Miejskich. Na administrowanych przez MZUK terenach (w tym w parkach i skwerach) koszenia zostały ograniczone do 1-2 razy w sezonie. Na skwerach w centrum miasta trawa będzie koszona 2-3 razy w sezonie.

– Taka częstotliwość koszenia stosowana jest przez służby miejskie już od kilku lat i ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników – mówi Iwona Janik, rzecznik gliwickiego MZUK. – Ograniczenia mają na celu umożliwienie lepszej retencji wody, zapobieganie erozji gleby oraz zachowanie bioróżnorodności – dodaje.

Zmiany wprowadzili także drogowcy. Wśród miejsc wskazanych do ograniczenia koszenia znalazły się m.in. zielone tereny przy ul. Okulickiego – między Sowińskiego a Andersa, pas drogowy obwodnicy zachodniej między Daszyńskiego i Rybnicką.

– Chcemy dołożyć naszą cegiełkę do dbałości o środowisko. Nie wszędzie możemy pozostawić naturę samą sobie, ponieważ nadrzędną sprawą jest stosowanie się do wymogów, które zapewnią bezpieczeństwo uczestnikom ruchu drogowego – mówi Jadwiga Stiborska, rzecznik prasowy ZDM w Gliwicach.

Wśród wskazanych przez ZDM miejsc znajdują się także Rondo Byliny, Aleja Mickiewicza, Aleja Witoszka i wjazdy z DTŚ na DK88 oraz z Królewskiej Tamy na DTŚ.

Temat w ostatnich latach zyskuje na popularności zwłaszcza w kontekście debaty o środowisku i „odbetonowywaniu” polskich miast. W Gliwicach o stworzenie łąk kwietnych w centrum w 2020 roku wnioskowały radne KO Agnieszka Filipkowska i Katarzyna Kuczyńska-Budka (przeczytaj –> W czerwcu Gliwice zarastały wysoką trawą. Jedni krytykują, inni chwalą i proszą o łąki kwietne). W tym roku wniosek do prezydenta o rzadsze koszenie traw w mieście złożyli też przedstawiciele partii Razem.

Dla miejskich jednostek ograniczenie koszenia, to nie tylko ochrona środowiska, ale też realne oszczędności. Dla przykładu, łączna powierzchnia zieleńców znajdujących się w pasach drogowych na terenie Gliwic to ponad dwa miliony metrów kwadratowych. Od lat pojawiały się informacje, że w miejskich jednostkach brakuje rąk do pracy przy koszeniu tak dużych terenów.

OGRANICZYĆ KOSZENIE – ALE CZY WSZĘDZIE?

Nie wszystkim mieszkańcom podobają się jednak nowe rozwiązania. O ile obfita zieleń przy drogach czy wjazdach na DTŚ nikomu nie przeszkadza, problem zaczynają widzieć spacerowicze w parkach, które coraz mniej zarastają i wyglądają niechlujnie.

– Plac Grunwaldzki to w tym roku porażka, dzieci nie mają gdzie pobiegać, wstyd komuś pokazać to miejsce… wstyd dla Gliwic
– Był strajk nauczycieli to teraz chyba strajkują z zieleni miejskiej

– to tylko niektóre z krytycznych komentarzy, jakie pojawiły się w ubiegłym roku w Internecie.

Być może warto jeszcze raz pochylić się nad strategią koszenia traw w mieście. Tak aby kosztem ochrony środowiska, nie zabierać mieszkańcom cennych miejsc rekreacji (jak np. wspominane przez mieszkańców parki czy łąki przy ul. Słowackiego).

Michał Szewczyk