Setki śniętych ryb prawie w centrum Gliwic. Miasto nie chce pomóc w kłopocie

Znaczna ilość martwych ryb unosi się od kilku dni w mętnej wodzie stawiku, na terenie ogródków działkowych Radość przy Góry Chełmskiej. Pomijając względy estetyczne, to źródło zagrożeń biologicznych, zaledwie kilkaset metrów od bloków mieszkalnych i „skarbówki”.

O problemie naszą redakcję zaalarmował jeden z Czytelników.

Parkowa aleja, dzieląca ogródki działkowe przy ulicy Góry Chełmskiej na dwie części, jest jednym z popularnych ciągów komunikacyjnych, dostępnych dla pieszych i rowerzystów. W samym centrum ogródków, mniej więcej w połowie alei, znajduje się duże oczko wodne.


Zdarza się, że ryby tam mieszkające masowo zdychają. Problem powraca co kilka lat, a przyczyną tego stanu jest prawdopodobnie tzw. PRZYDUCHA. Jest to zjawisko występujące szczególnie w małych i płytkich zbiornikach wodnych, gdzie pod wpływem zamarznięcia tafli lub w wyniku zakwitnięcia wodnej roślinności, zmniejsza się ilość rozpuszczonego w niej tlenu. To uniemożliwia rybom zachowanie prawidłowego procesu metabolicznego, w rezultacie czego umierają.

Padłe i gnijące ryby obniżają jakość wody w stawach. Wytwarzają toksyny, na które szczególnie wrażliwe są dzieci, ale również alergicy. Bakterie gnilne mogą wywołać reakcje uczuleniowe: zaczerwienienia, wysypkę czy swędzenie. Kontakt osób z taką wodą jest wręcz niebezpieczny, a widok padłych ryb pływających tuż przy brzegu odstrasza spacerowiczów.

Problem ten jest znany członkom ROD Radość. Powraca co jakiś czas w okresie wiosennym, przysparzając kłopotów działkowiczom, którzy zamiast prostego relaksu na świeżym powietrzu, są zmuszeni do zajmowania się kwestią skażenia wody, natomiast w sezonie jesiennym także usuwania liści z – co prawda pięknych, ale jednak wielkich i wiekowych – drzew.

MIASTO NIE POMAGA, DZIAŁKOWCY: ZAMKNIEMY ALEJKĘ

Na szczęście mewy nie próżnują i wspierają działkowców w szybkim wybieraniu śniętych ryb. Bo jak się okazuje, Gliwice od 2016 roku nie chcą pomagać działkowiczom w oczyszczaniu oczka wodnego, jak również przebiegającej przez środek ogródków alei.

Otrzymałem pismo z Wydziału Przedsięwzięć Gospodarczych i Usług Komunalnych Urzędu Miasta, w którym wskazywano mi, że to my jesteśmy odpowiedzialni za utrzymanie porządku przy tej alei

– przyznaje prezes zarządu ROD Radość, Stanisław Bartkowiak.

Działkowcy dzierżawią od miasta teren, na którym znajduje się oczko wodne. Dlatego urzędnicy nie chcą ich wspomagać w utrzymaniu porządku. Do niedawna liście z drzew rosnących wzdłuż asfaltowej alejki pomagał usunąć MZUK. Dysponuje on także sprzętem do wykonywania prac na stawiku, jak usuwanie nadmiernej roślinności, jednakże gliwiczanie z Góry Chełmskiej zostali z problemami sami.

– Moglibyśmy po prostu zamknąć bramy i ludzie by tędy przestali chodzić. Może tak zrobimy – dopiero jak się zaczną skargi i pretensje okolicznych mieszkańców, to się w Urzędzie zorientują, że to przestrzeń wspólna – dodaje działkowiec.

Działkowcy, to nie jest organizacja, która posiada siły i środki, choćby finansowe, aby borykać się z kwestią utylizacji ryb. Nie zmienia to jednak faktu, że miasto powołując się na przepisy prawne, nie chce wspomagać swoich mieszkańców.

– Z punktu widzenia społecznego – miasto powinno się zainteresować sprawą, choćby pod kątem sprawdzenia przyczyn takiego stanu rzeczy. Należałoby zainteresować tym przypadkiem służby od ochrony środowiska – komentuje sprawę rzecznik Państwowej Inspekcji Sanitarnej, Jan Bondar – w myśl przepisów pewnie urzędnicy mają rację. Ale można podejść do sprawy formalnie albo pro-obywatelsko – dodał rzecznik.

Innego zdania jest Tomasz Kordas, pracownik odpowiedzialny za przyjmowanie zgłoszeń odnośnie interwencji środowiskowych z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, który twierdzi, że pierwszym organem, do którego należy zgłaszać potrzebę utylizacji martwych zwierząt jest gmina.

Jeżeli akwen znajduje się na otwartym terenie miejskim, to takie sytuacje należy zgłaszać w urzędzie gminy

– informuje Tomasz Kordas.

Aleja, przy której znajduje się staw jest terenem otwartym nie tylko dla działkowiczów, a przede wszystkich jest miejscem spacerów, wyprowadzania psów, a przy zanieczyszczonym aktualnie oczku wodnym – ognisk i spontanicznych spotkań towarzyskich pod chmurką. Jeżeli działkowcy zamkną furtki – gliwiczanie sporo stracą. Po pierwsze piękne miejsce rekreacyjne w centrum miasta. Po drugie wygodny skrót do ulicy Nadrzecznej.

Żaneta Mrozek-Siewierska