Borys Budka: „Nie może być tak, że prezydent dużego miasta jest poza wszelką kontrolą”

Jest jednym z głównych konkurentów Zygmunta Frankiewicza w nadchodzących wyborach prezydenckich.

Przez dziewięć lat był zabrzańskim radnym, od kilku lat mieszka w Gliwicach, a od 2011 roku zasiada w ławach sejmowych. Zdobyte doświadczenie chce przekuć na sprawne zarządzanie Gliwicami. Rozmawiamy z Borysem Budką, kandydatem Platformy Obywatelskiej na prezydenta Gliwic.

Wywiad z Borysem Budką to pierwszy z cyklu wywiadów, które planujemy przeprowadzić ze wszystkimi kandydatami ubiegającymi się o fotel prezydenta Gliwic.

Michał Szewczyk, Gazeta Miejska – Poseł RP, samorządowiec, doktor ekonomii, prawnik, maratończyk, gdzie w tym wszystkim znajduje Pan jeszcze czas na kandydowanie w wyborach prezydenckich?

Wywiad ukazał się 23 września w gliwickim wydaniu Gazety Miejskiej

Wywiad ukazał się 23 września w gliwickim wydaniu Gazety Miejskiej

Borys Budka – Wszystko to kwestia poukładania pewnych spraw. Kampania wyborcza zaczęła się pod koniec sierpnia, a ta realna ruszy dopiero w październiku. W tej chwili dopięliśmy listy do samorządu i jesteśmy na etapie przygotowywania materiałów wyborczych. Do mieszkańców będziemy trafiać tak, jak to jest przewidziane kalendarzem wyborczym.

– Cztery lata temu Zbigniew Wygoda, ówczesny kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Gliwic, na przeprowadzenie kampanii miał niecałe trzy miesiące. Ostatnio powiedział, że to było zdecydowanie za mało. Pan już w tej chwili ma niespełna 8 tygodni.

– Wierzę, że dobra kampania to kwestia przedstawienia sylwetki kandydata, jego osiągnięć i dorobku. Chcę dotrzeć do wyborców z informacją o tym, jakie mam doświadczenie samorządowe i o tym, co zrobiłem w sejmie, a także pokazać naszą drużynę do Rady Miasta. Jak pokazują badania, wyborcy podejmują decyzje na końcowym etapie kampanii, niektórzy mówią nawet, że jest to ostatni tydzień przed wyborami. Nie będziemy oczywiście do tego czasu czekać, ale wierzę, że przy obecnych narzędziach (np. Internecie), każdy kto będzie szukał informacji na temat kandydata PO, znajdzie je.

– Sporo osób zwraca uwagę na Pana silny związek z Zabrzem. Nie boi się Pan tej formy stygmatyzowania?

– Moim adwersarzom podpowiem, że jest jeszcze gorzej – urodziłem się Czeladzi, a moi rodzice mieszkają w swych rodzinnych Beskidach. Ale poważniej: w Zabrzu przez dziewięć lat zbierałem szlify samorządowe, pełniąc m.in. funkcję przewodniczącego Rady Miasta. To nieocenione doświadczenie uważam za swój atut, z którego korzystam w Gliwicach. Pracuję tu od siedmiu lat, a moja żona – gliwiczanka – bez trudu przekonała mnie żeby tutaj się przeprowadzić. W Gliwicach czuję, że jestem w domu. Do zarządzania miastem potrzebna jest wiedza, zapał oraz odpowiednia drużyna. Mam zespół złożony z fachowców od urodzenia mieszkających w Gliwicach i tych, którzy tu przyjechali. Po prostu stawiam na kompetencje, a nie miejsce urodzenia.

– Jak w takim razie żyje się Panu w Gliwicach?

– Gliwice są fantastycznym miastem, z piękną starówką, gdzie nocą tętni życie. Druga rzecz to infrastruktura ? Gliwice leżą w bardzo dobrym punkcie komunikacyjnym. Skrzyżowanie autostrad i DTŚ to szansa warta wykorzystania. Ale widzę też problemy. Np. jadąc do waszej redakcji spędziłem 15 minut na poszukiwaniu miejsca parkingowego. Brakuje parkingów czy choćby publicznych toalet. Mam zastrzeżenia do kwestii dbałości o czystość miasta. Uważam, że są w mieście dzielnice nieco zapomniane przez samorząd. To np. Łabędy, Brzezinka czy Sośnica. Ubolewam też, że sporo gliwiczan ucieka do pobliskich gmin. Chciałbym zmienić tę tendencję.

– Kiedy obserwuję Pańskie wypowiedzi, w odróżnieniu od innych kandydatów w wyborach, jest Pan wyjątkowo łagodny w ocenie prezydentury Zygmunta Frankiewicza. To realna ocena sytuacji czy może cisza przed kampanijną burzą?

– Nie widzę powodów żeby atakować kogoś tylko dlatego że jest przez 21 lat prezydentem miasta.

Skoro wielokrotnie gliwiczanie zaufali tej osobie, to atakowanie tylko z tego powodu byłoby atakowaniem gliwiczan. Jestem urodzonym demokratą i nigdy nie zrobię zarzutu z tego, że ktoś ma mandat społeczny.

Wywiad z Dariuszem Jezierskim

Wywiad z Dariuszem Jezierskim

Będę natomiast pokazywał, co mogę zrobić inaczej albo lepiej. Warto jednocześnie podkreślić, że ci którzy tyle lat sprawują władzę, wcale nie są bezpartyjnymi kandydatami. Przecież oni mają swoje budowane od lat zaplecze, właśnie taką lokalną partyjkę. Każdy z tych prezydentów ma swój komitet wyborczy, ale nie ma nikogo nad sobą. To świetna sytuacja, kiedy rządzi się i dzieli. Taki „niezależny” prezydent ma za sobą określonych ludzi, którzy „przelaliby krew”, aby utrzymać obecny stan. To są m.in. określone wpływy w spółkach miejskich i innych instytucjach. Chcę pokazać gliwiczanom, że czas najwyższy na zmiany. Ale nie ze względu na samą w sobie długość sprawowania władzy, ale ze względu na inne spojrzenie na problemy mieszkańców.

– W wypowiedziach Zygmunta Frankiewicza i jego współpracowników często pojawia się teza o ignorowaniu Gliwic przez władze centralne. Pan jest reprezentantem partii rządzącej, więc te zarzuty skierowane są niejako także wobec Pana.

– Zdumiewa mnie czasem postawa władz Gliwic, z której wyczytać można, że istnieje bliżej nieokreślony, warszawski lub partyjny spisek, którego celem jest rzucanie kłód pod nogi obecnym włodarzom miasta.

To wygodna argumentacja, która ma na celu zrzucenie z samorządu odpowiedzialności za popełnione błędy. Jestem zwolennikiem pracy na rzecz miasta ponad podziałami politycznymi. Przypomnę, że w sprawie przerwanej budowy DTŚ wspólnie z prezydentem Frankiewiczem i marszałkiem Sekułą przedstawiliśmy w ministerstwie argumenty Gliwic i nie czułem w żadnym momencie, by ktoś specjalnie Gliwicom przeszkadzał. Interweniowałem jako poseł PO w sprawie, którą koordynował mój wyborczy konkurent ? prezydent Frankiewicz. Jak widać ? można w ten sposób osiągnąć cel ważny dla gliwiczan.

– Tan argument upolitycznienia zapewne pojawi się ponownie w chwili ujawnienia wyników kontroli NIK w gliwickim Urzędzie Miasta i w miejskich spółkach.

– Gdy coś działa nie tak jak powinno, najłatwiej jest powiedzieć, że to wina kontroli inspirowanej politycznie. Proszę zwrócić uwagę, że to nie z góry przyszedł nakaz kontroli, tylko tu, na dole, znalazły się osoby, które wskazywały, że w zakresie nadzoru nad spółkami komunalnymi są określone nieprawidłowości. Także nadzór wojewody badał te kwestie. Nie może być tak, że prezydent dużego miasta jest poza wszelką kontrolą. Z drugiej strony myślę, że dla mieszkańca Gliwic, który nie interesuje się polityką i samorządem, dużo ważniejsze jest to, żeby lepiej zorganizować komunikację miejską, zagwarantować miejsca do parkowania, przedszkola. Aby wiedział, że pieniądze z budżetu miasta nie pójdą w 99% na jedną drużynę piłkarską, lecz również na dużo efektywniejsze wspieranie sportu młodzieżowego i rekreacji. To są problemy istotne. Choć oczywiście należy wyeliminować wszelkie nieprawidłowości wynikające z niewłaściwego nadzoru nad spółkami.

– Wśród mieszkańców emocje (zarówno te pozytywne jak i negatywne) rozpala budowa hali Gliwice. Komisja Europejska uznała, że to inwestycja nierentowna i wycofała dofinansowanie.

– To jest jedyna inwestycja w Gliwicach, z którą całkowicie się nie zgadzam.

Hala jest niepotrzebna i będzie generowała w przyszłości zbyt duże koszty.

Oczywiście, nie da się w tej chwili wstrzymać tej budowy, natomiast trzeba będzie się skupić na takim zarządzaniu obiektem, aby gliwiczanie nie musieli z własnej kieszeni do niego dopłacać. Hala jest dla mnie swego rodzaju pomnikiem, który może wyrządzić więcej zła dla budżetu miasta, aniżeli korzyści dla mieszkańców Gliwic.

– Od kilku lat trwa intensywny remont gliwickiej starówki. Jak bumerang wracają informacje o jej zamknięciu dla ruchu samochodowego. Pan też poszedłby tą drogą?

Wywiad z Małgorzatą Tkacz-Janik

Wywiad z Małgorzatą Tkacz-Janik

– Bardzo ostrożnie podchodzę do wyłączenia z ruchu np. ul. Zwycięstwa. Osoby, które wynajmują lokale wskazują, że niestety tam gdzie człowiek nie potrafi dojechać samochodem, to te miejsca umierają. Dlatego proponowałbym wyłączyć co najwyżej tylko fragment Zwycięstwa. Ale jestem przekonany, że przy dobrym zaprojektowaniu ruchu, można zwiększyć strefę bez samochodu na starówce. Dzięki temu zostałaby wykorzystana wyremontowana przestrzeń na to, by ?wyjść? z lokalami na zewnątrz. Okolice rynku mają niesamowity potencjał i ta przestrzeń powinna być bezwzględnie wyłączona z ruchu samochodowego.

– Nie będzie to kolejny cios w kierowców? Już teraz po centrum Gliwic jeździ się fatalnie.

– Będę zachęcał przyszłą Radę Miasta by wypracować model bezpłatnej komunikacji miejskiej, który obecnie funkcjonuje np. w Żorach.

Codziennie obserwujemy na obrzeżach Gliwic niesamowity napływ samochodów do centrum. Nie da się wjechać do miasta od ul. Toszeckiej nie stojąc w korku. We wczesnych godzinach porannych i popołudniu zapycha się zjazd z autostrady A4 na ul. Pszczyńskiej. Odpowiednie miejsca, gdzie samochód można zostawić i skomunikować z centrum Gliwic, bardzo ułatwiłyby poruszanie się po mieście. Układ komunikacyjny musi być zmieniony w taki sposób, żeby zachęcał do korzystania z komunikacji publicznej. Jeżeli nie udałoby się tego zrobić wespół z KZK GOP – nie widzę żadnych przeszkód, aby komunikację gliwicką organizować samodzielnie.

– Mając tę wiedzę, którą miał kilka lat temu prezydent Frankiewicz, zdecydowałby się Pan na likwidację sieci tramwajowej?

– Nie. Przy obecnych tendencjach proekologicznych tramwaje są najbardziej ekologicznym środkiem transportu. Rozumiem argumenty ekonomiczne, które były wtedy podnoszone, ale myślę że jeżeli miałbym podjąć taką decyzję, to na pewno po przeprowadzeniu konsultacji z mieszkańcami na dużo większą skalę. Teraz jest już przysłowiowa musztarda po obiedzie, trzeba dokończyć usunięcie torów tramwajowych. Przywrócenie komunikacji tramwajowej byłoby niesamowicie kosztowne. Nie jestem z tych osób, które uważają, że likwidacja tramwajów była całkowicie bezzasadna, ale na pewno cała ta „operacja” była niewłaściwie przeprowadzona pod względem społecznym.

Wywiad ukazał się 23 września w gliwickim wydaniu Gazety Miejskiej

Wywiad ukazał się 23 września w gliwickim wydaniu Gazety Miejskiej

– Na koniec chciałbym trochę pospekulować. Jest grudzień 2015 roku. Borys Budka piastuje urząd prezydenta Gliwic, Borys Budka jako poseł zasiada w parlamencie, Borys Budka pełni funkcję marszałka województwa śląskiego (o czym mówi się w kuluarach od pewnego czasu). Którą z tych opcji bierze Pan w ciemno?

– Priorytetem dla mnie są Gliwice. Chcę przekonać gliwiczan, że czas na pozytywne zmiany. Równolegle wykonuję swoją pracę w sejmie najlepiej jak potrafię. Gdyby nie powiodło się w wyborach prezydenckich, to będę kończył prace na Wiejskiej do końca tej kadencji. Choć jak wiadomo w polityce – nigdy nie można mówić nigdy. Niemniej patrzę na Gliwice w sposób długofalowy, będę mieszkał tutaj także po wyborach samorządowych i chciałbym, żeby mieszkańcy wiedzieli, że są osoby, które mogą zastąpić Zygmunta Frankiewicza. Obecny prezydent oczywiście, zrobił dla Gliwic wiele rzeczy dobrych, ale kiedyś ten czas się kończy. Czy tak się stanie 16 listopada czy za cztery lata, o tym zdecydują gliwiczanie.

Rozmawiał Michał Szewczyk