– Miały zniknąć kolejki, miały być refundowane nawet wizyty u prywatnych lekarzy w sytuacji, kiedy system publiczny nie dawałby rady. Niestety 2 lata minęły, nic się nie zmieniło, jest coraz to gorzej – mówił były prezydent Gliwic Adam Neumann o sytuacji, w jakiej znalazła się krajowa służba zdrowia, odnosząc się też do lokalnych problemów, m.in. nierozliczonych świadczeń medycznych i budowy szpitala.
Pod siedzibą gliwickiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia przedstawiciele Konfederacji zorganizowali briefing prasowy. Jako pierwszy głos zabrał Neumann, który skupił się na gliwickich problemach w służbie zdrowia.
– Obecnie niezapłacone należności Narodowego Funduszu Zdrowia na rzecz Szpitala Miejskiego w Gliwicach to kwota ponad 23 mln zł, to jest stan z 19 listopada br. To jest ogromna kwota, która, łatwo sobie wyobrazić, może zachwiać działalnością szpitala w Gliwicach. A Szpital Miejski w Gliwicach to szpital, który jest podstawowym szpitalem dla gliwiczan – podkreślał były prezydent Gliwic, obecnie radny, a także przewodniczący Gliwickiego Oddziału Partii Nowa Nadzieja Adam Neumann.
– Warto zauważyć, że szpital nie ogranicza swojej działalności, nie zamyka dzisiaj oddziałów. Przyjmuje wszystkich pacjentów wymagających natychmiastowej opieki. Karetki pogotowia nie są odsyłane. Dlaczego tak się dzieje? Ano budżet miasta od wielu lat wspomaga szpital w Gliwicach istotnymi kwotami. To są kwoty rzędu 20 mln zł rocznie. Ale taka sytuacja nie może trwać w nieskończoność. Gliwicki podatnik nie może dokładać do systemu opieki zdrowotnej w kraju, który powinien być samofinansujący się – dodał Neumann.
Będzie apel radnych
Na najbliższą sesję Rady Miasta przygotowano apel do prezesa Rady Ministrów i Ministra Zdrowia w sprawie natychmiastowej zapłaty przez Narodowy Fundusz Zdrowia wspomnianych zaległości. Jak podkreślał były prezydent, bez tych pieniędzy szpital miejski w Gliwicach może mieć poważne problemy, co przełoży się na bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów. Wskazywał także, że podczas kampanii wyborczej w 2023 roku politycy wiodącej partii rządzącej w naszym kraju nakreślali inny obraz przyszłości służby zdrowia.
Świadczenia szpitalne miały być już nielimitowane, więc wręcz wszystkie procedury, które wykonywane są na rzecz pacjentów w szpitalach miały być płacone bez limitów. Niestety tak się nie dzieje
– podkreślał.
W czasie jego wystąpienia pojawił się też wątek szpitala uniwersyteckiego, o którego powstanie ubiega się obecnie Śląski Uniwersytet Medyczny we współpracy z gliwickim samorządem.
– W kwietniu roku 2024 podczas kampanii wyborczej samorządowej pani minister Leszczyna wraz z ówczesną kandydatką na prezydenta Gliwic, panią Katarzyną Kuczyńską-Budką obiecały w Gliwicach budowę nowego wielkiego szpitala uniwersyteckiego, zamiast przygotowanego przez administrację samorządową poprzedniej kadencji budowy szpitala powiatowego, szytego na miarę, którego właśnie budowa miała się rozpoczynać. Niestety minęło półtora roku, obiecanych pieniędzy w budżecie państwa nie ma na budowę szpitala uniwersyteckiego – dodał Neumann.
Pod wielkim znakiem zapytania w ogóle stoi realizacja tej obietnicy. Także my nic wielkiego nie oczekujemy tutaj w Gliwicach, tylko realizacji obietnic wyborczych i uporządkowania systemu zdrowia
– podsumował były prezydent Gliwic.
Sprawę służby zdrowia i planów budowy szpitala klinicznego komentował też Marcin Glowienka, prezes Ruchu Narodowego w Gliwicach.
– Rząd i działania rządu są naprawdę widoczne: ograniczanie oddziałów i próba oszczędzania na ograniczaniu w ogóle dostępności od oddziałów powiatowych. Celem jest w samym sobie centralizacja i tworzenie właśnie jak tutaj planowanej kliniki, natomiast poprzez ograniczanie dostępności do małych szpitali ma się to przenosić do dużych, rzekomo rentownych, krótko mówiąc molochów. W skali całego kraju perspektywa jest naprawdę nieciekawa. Obecnie według danych mamy 14 miliardów, które brakują w kasie na ochronę zdrowia. W przyszłym roku ma być jeszcze gorzej, nawet 23 miliardy złotych – mówił Glowienka.
Tym sposobem cała koncepcja powstania kliniki ze środków centralnych za 3 miliardy złotych w Gliwicach wydaje się zupełnie nierealnym przedsięwzięciem, bo nikt takich środków nie przeznaczy, jeżeli budżet na ochronę zdrowia niedomaga
– dodał.
– Czego zatem domagamy się? Odważnej reformy na szczeblu centralnym, a lokalnie spojrzenia w realny sposób i podejście realnie do tematyki szpitala gminnego i tego tak naprawdę oczekujemy – podsumował prezes Ruchu Narodowego w Gliwicach.
Problem nie dotyczy tylko Gliwic
Podczas briefingu głos zabrał także Robert Teodorczak, wiceprzewodniczący Okręgu Partii Nowa Nadzieja. – Niewypłacanie przez NFZ należności prowadzi do utraty płynności przez szereg szpitali. Szpitale wobec utraty płynności podejmują działania restrukturyzacyjne. Działania restrukturyzacyjne, które mają na celu odcięcie nas od pewnych świadczeń. Zamknięcie oddziałów, które są mniej skalkulowane niż np. kardiologia, która się jeszcze bardziej opłaca niektórym szpitalom. Co to powoduje? No stracą na tym przede wszystkim Polki i Polacy – mówił Teodorczak, wskazując, że w podobnej sytuacji do gliwickiego szpitala, znajdują się placówki w Zabrzu, Bytomiu oraz w Pyskowicach.
– Mój przedmówca tu wspomniał też o budowie szpitala uniwersyteckiego w Gliwicach, który notabene był takim filarem wygrania przez obecną panią prezydent Katarzynę Budkę. A był planowany ten szpital w Zabrzu, gdzie był przygotowany po to teren, gdzie Akademia Śląska miała myślę bardzo dobre narzędzia pod rozwój tej inwestycji. Mimo wszystko zostało to mocno zlobbowane na rzecz i poświęcone wyborom, przeniesione do Gliwic – dodał.
Pytam tylko, jaki jest sens budowania kolejnych szpitali, kiedy innym, na skutek prowadzonej polityki przez rząd za pomocą Narodowego Funduszu Zdrowia nie wypłacane są świadczenia, co prowadzi do upadku całej służby zdrowia
– wskazywał wiceprzewodniczący okręgu. Jako przykład szukania rozwiązań tego problemu podawał Kasy Chorych, które funkcjonowały na przełomie XX i XXI wieku, a skupiały się na realnych kosztach i regionalnej wycenie świadczeń. – Dawały konkurencyjność, regulowały regionalnie możliwości, co powodowało, że jednostki skracały kolejki do lekarzy, skracały czas oczekiwania na podstawowe i te specjalistyczne zabiegi. Myślę, że może ten pomysł już jeden do jednego nie wróci, ale na pewno byłby dużo bliższy Europie Zachodniej niż to, co obecnie mamy – podkreślił Teodorczak.
(żms)






