Pomiar jakości powietrza w jednym miejscu niemiarodajny? To może postawmy drugą stację? Urząd: „Nie ma sensu”

Przedstawiciele gliwickiego magistratu w styczniu nie kwapili się do informowania mieszkańców o przekroczeniach pyłów PM10 i PM2.5 w atmosferze. Powód – brak wiary w prawidłowość odczytu w stacji pomiarowej.

Punkt pomiaru jakości powietrza w Gliwicach usytuowany jest przy ul. Mewy na Sikorniku. Został tam zainstalowany w 2004 roku, a miejsce było wytypowane wspólnie, przez przedstawicieli Urzędu Miasta oraz pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach. Jednak w styczniu bieżącego roku gliwiccy urzędnicy niespiesznie informowali o smogu, powołując się na niemiarodajność pomiaru dla całego miasta.

Faktycznie – punkt w Gliwicach jest tylko jeden, w dodatku znajduje się na obszarze osiedla przyłączonego do miejskiej sieci ciepłowniczej. Niemal po przekątnej miasta – w dzielnicy Szobiszowice, gdzie wiele domów opalanych jest węglem, można sobie wyobrazić, że jakość powietrza jest o wiele gorsza. Być może dodatkowa stacja pomiarowa, oprócz możliwości uśrednienia wyników dla całej gminy, podniosłaby świadomość gliwiczan o wpływie tego, co wrzucają do pieca, na jakość powietrza, którym oddychają. Jaki to koszt?


Jak podaje Andrzej Szczygieł, naczelnik Wydziału Monitoringu Środowiska WIOŚ w Katowicach, stacja z pełnym wyposażeniem to łączny koszt około 500 tys zł – kwota obejmuje zakup wszystkich podstawowych urządzeń gazowych i pyłomierza, a także wyposażenia dodatkowego. Składa się na to klimatyzator, w który musi zostać wyposażony kontener, co stanowi koszt około 60 tys zł. Analizator pyłu zawieszonego to około 100 tys zł. Ceny te są okresowo dosyć zróżnicowane, w zależności od kursu Euro lub dolara, ale przy tylko pomiarze pyłu w kontenerze trzeba się liczyć z kosztami w granicach około 140-160 tys zł.

Pół miliona złotych nie jest kwotą, która przekraczałaby budżet miasta. Ale czy gliwiccy urzędnicy widzą sens instalacji drugiej stacji monitoringu jakości powietrza?

Nie wykluczamy wykonania dodatkowych pomiarów w różnych częściach miasta aby ustalić stan faktyczny zanieczyszczenia powietrza, nie ma jednak sensu stawiania jeszcze jednego punktu pomiarowego, bo to nadal nie będzie dawało wiarygodnych wyników

– komentuje rzecznik Prezydenta Miasta, Marek Jarzębowski.

Rzecznik wskazuje także, że problem smogu jest systemowy i powinien być załatwiony w skali całego kraju – zakazem palenia w piecach śmieciami poeksploatacyjnymi z węgla.

– (…)kolejna stacja pomiarowa nie poprawi jakości powietrza, bo jakość powietrza jest już od wielu lat dobrze zdiagnozowana i cały czas informacje w tym zakresie podajemy. Znacznie ważniejsze jest teraz przeznaczanie wszystkich możliwych środków finansowych na działania przyczyniające się do poprawy jakości powietrza (wymiana starych kotłów, podłączenia do sieci ciepłowniczej, termomodernizacja) – mówi Andrzej Szczygieł z WIOŚ.

Naczelnik wskazuje też, że przyczyną corocznych pogorszeń jakości atmosfery w okresie zimowym jest opieszałość gmin, które powinny zadbać o szybszą wymianę instalacji grzewczych w prywatnych domach oraz w spółdzielniach mieszkaniowych.

Tempo tych prac, za które odpowiadają gminy, jest zbyt wolne i mało wydajne, co potwierdzają sprawozdania gmin z realizacji Programu Ochrony Powietrza, a także kontrole przeprowadzane w gminach przez WIOŚ w Katowicach. Przede wszystkich należałoby dopingować gminy do znaczącego zwiększenia wydatków i działań w tym zakresie.

W opozycji do tych słów staje Marek Jarzębowski, rzecznik Zygmunta Frankiewicza.
– Nabór wniosków o dotację do wymiany pieca jest nieograniczony. To ludzie nie są zainteresowani zmianą instalacji grzewczej, a my, jako Urząd nie możemy nikomu nic nakazać.

Żaneta Mrozek-Siewierska