Po raz ostatni w tej edycji festiwalu Piotr Chlipalski (Dyrekcja) w rozmowie z Małgorzatą Lichecką (Redaktorą) o życzeniach i spełnianiach.
Najlepsze w Ulicznikach jest…
Z mojej perspektywy –że wciąż, po prawie 20 latach, istnieją? I że wciąż można Państwu te okruchy szaleństwa dowozić, a Państwo wciąż i wciąż przychodzą na nie patrzeć.
W tym roku prapremiery i premiery. Dużo i gęsto od nich było. I wiesz co, to działa, bo przecież lubimy czuć się wyjątkowi, a takie seanse premierowe tę wyjątkowość podkreślają.
Ja sobie w tym roku, jako malowniczą analogię festiwalu, wymyśliłem objazdowego kolekcjonera motyli –i to chyba o tym. No bo, jak ktoś lubi Dawida Podsiadło, to kupuje bilet i jedzie, bo „z piosenek najbardziej lubi te, które zna”, cytując klasyka. A tu jest trochę na odwrót – Państwa szanse na trafienie gdzieś na rzeczy, które dla Was znajduję, z tysiąca powodów, są raczej niewielkie, w przypadku premier polskich wręcz znikome, a prapremier cudnie zerowe. I mnie zawsze cieszy (wzrusza?) to Państwa zaufanie –żeby chcieć poświęcić wieczór takiej niewiadomej, całą tę życiową energię piątkowego czy sobotniego popołudnia oddać zespołowi, o którym się pierwszy raz w życiu słyszy, z nadzieją, że będzie ładnie. Bo, choć mam prywatne poczucie, że są to niesamowicie utalentowani szaleńcy robiący niesamowicie piękne rzeczy, z Państwa perspektywy to zupełnie inna motywacja, by poświęcić im wieczór, niż w przypadku wspomnianego Dawida P. I dopóki udaje się w te Państwa zbiorowe gusta trafić – pozwalam sobie z tego powodu na sporą radość.

Teatr Miejsca, Fot. M.Buksa
Miałeś swoich faworytów? Bo ja nieustająco zachwycam się teatrami dla dzieci.
W temacie dzieciaków –cieszę się, że (z drobnym meteorologicznym opóźnieniem) udało się pokazać „Fiammiferi” – przesuwające granice tego, jak można myśleć o teatrze dla Małych Ludzi, do tego w plenerze (na kółkach!). A to znów powoduje, że rośnie apetyt na równie szalone, często geograficznie (i finansowo) odległe pomysły. A patrząc na cały tegoroczny program – z docierających to tu, to tam, opinii – cieszy mnie, że każdy ma trochę inaczej, więc mój prywatny ranking, dopóki żaden z jego elementów nie spada poniżej Państwa corocznych oczekiwań, absolutnie nie ma znaczenia.

pjoter, Fot. M.Buksa
Uliczny teatr częściowo zszedł z ulicy do Ruin, które odgrywały rolę… cyrkowego namiotu.
Jest trochę tak, że rzeczy, zaszalejmy – zrodzone – dla teatru pudełkowego bardzo rzadko potrafią obronić się w plenerze, bo najczęściej nie wiedzą, jak się w nim sensownie znaleźć, ale w drugą stronę – gdy wpakujesz ulicę na scenę – to prawie zawsze działa. I o ile, gdyby nie ulewa, nie pomyślałbym o tym, żeby Barada Street prezentować pod dachem – na pewno im to nie zaszkodziło, może trochę przesuwając percepcję tego show w stronę estrady – o tyle już zarówno w przypadku Tridiculous, jak i Company Midnight szkoda by było nie podarować im (i Państwu) tego opakowania, skoro było w zasięgu ręki.

pjoter, Fot. M.Buksa
Ambicja Dyrekcji. Na co się uparłeś, a co odpuściłeś?
To wciąż ta sama historia – z Wielkiej Listy Rzeczy Pięknych udało się przywieźć Państwu wszystkich tych, którzy mogli w zadanych terminach to Piękno Państwu zaserwować. Nakarmić ich, napoić, wyspać i stworzyć najlepsze warunki do tego, by Państwo mogli w tym Pięknie uczestniczyć. I jak co roku, obiecać sobie, że spróbuję znów za rok z wszystkimi tymi, którzy akurat tym razem obiecali już serwowanie Piękna gdzie indziej…

Company Midnight, Fot. M. Buksa
I na koniec: życzenie festiwalowe.
Dla nas? Och, gdyby tylko (za)istniał jakiś sposób pozwalający nam planować dalej, niż rok bieżący…pokazalibyśmy Państwu TAAAKIE rzeczy! A dla Państwa, którzy z nami w tym roku bywali? Drodzy Państwo, życzę Wam, by kiedy gdzieś tam, kiedyś tam, gdy zamkniecie oczy –przywidział się Państwu przez chwilę jakiś miły moment z tej edycji i spowodował uśmiech. Tymczasem Dyrekcja kłania się nisko. Dziękuję.

Company Midnight, Fot. M. Buksa