Niecodzienna kolizja na ruchliwym skrzyżowaniu. Wypadek bez winnych?

Czy wadliwie działająca sygnalizacja świetlna mogła przyczynić się do wypadku, który miał miejsce w ubiegły wtorek?

Kierowca renault kangoo, który znajdował się na uprzywilejowanej ul. Rybnickiej zderzył się z wartburgiem wjeżdżającym na tą samą ulicę od strony podporządkowanej ul. Kochanowskiego. Sprawa, która na pierwszy rzut oka wydaje się być oczywista, po bliższej analizie już taka nie jest.

Według zeznań świadków kolizji, w momencie wypadku dla ul. Rybnickiej sygnalizacja świetlna była wyłączona, podczas gdy samochody na ul. Kochanowskiego miały wciąż światło zielone. W takim przypadku, trudno mówić o jednoznacznej winie którejkolwiek ze stron.


– Faktycznie, mieliśmy takie sygnały – przyznaje komisarz Marek Słomski, oficer prasowy KMP w Gliwicach. – Jeden ze świadków zdarzenia zeznał, że kierowcy jadący ul. Kochanowskiego w momencie kolizji mieli zielone światło. Sprawa jest teraz przez nas wyjaśniana.

Jak dodaje policja, nawet taki obrót spraw nie zwalnia kierowcy z zachowania ostrożności.

– Gdyby tamtędy szła np. wycieczka albo pielgrzymka, to kierowca powinien, mimo zielonego światła, także zachować ostrożność. W przypadku potwierdzenia się zeznań świadka co do wadliwie działającej sygnalizacji, byłaby to na pewno okoliczność łagodząca – dodaje komisarz Słomski.

O całe zajście zapytaliśmy w gliwickim Zarządzie Dróg Miejskich, gdzie znajduje się Centrum Sterowania Ruchem.

Pracownicy CSR na bieżąco mają podgląd na gliwickie skrzyżowania objęte systemem detekcji.

– Nie ma takiej możliwości, by w obrębie jednego skrzyżowania działały jedne światłe, a drugie nie. Częściowe wyłączenie świateł jest niemożliwe – stanowczo skomentowała te doniesienia Jadwiga Jagiełło-Stiborska, rzecznik prasowy ZDM.

Jedyny scenariusz potwierdzający wersję niektórych świadków, byłby możliwy, gdyby w momencie stłuczki, wyłączono nagle sygnalizację.

To jednak mało prawdopodobne. Wypadek miał miejsce we wtorek przed godziną 13.00, a wyłączenia świateł z reguły odbywają się we wczesnych godzinach porannych lub późną nocą, by nie „zaskoczyć” kierowców w czasie szczytu. Całą sprawę powinna wkrótce wyjaśnić gliwicka policja.

(mpp)