Czwarte spotkanie z cyklu “Muzealny salon dla Pań” nosi tytuł “Żołnierzyki, serso i lekcje etykiety. Dzieciństwo we dworze”. Wydarzenie, które jak zawsze poprowadzi Justyna Domżalska-Mańka, rekonstruktorka historyczna, odbędzie się w sobotę, 31 maja, w Willi Caro.
”Krajobraz i dwór tworzyły dla mnie ramy świata, który wydawał się doskonały. Dziecinna moja miłość do Dereszewicz polegała na bezwzględnym zadowoleniu z tego, co było. Pobyty w Dereszewiczach łączyły się z pełnym radości używaniem czarów i zalet ukrytych w przyrodzie. Zawsze, i to od dziecka, czułam, że uczestniczę w czymś, co może być stracone” – tak o swoim dzieciństwie spędzonym we dworze pisała Janina z Puttkamerów Żółtowska we wspomnieniach pt. „Inne czasy, inni ludzie”.
Spisane po latach pamiętniki odtwarzają dawne życie dworu Dereszewicze i jego mieszkańców – atmosferę, codzienne obyczaje, rytm dnia, zapachy i barwy świata, który na zawsze przeminął.
Autorka swoje dzieciństwo spędziła we dworze położonym pośród malowniczej przyrody Prypeci, odbierając staranne wychowanie domowe jak większość szlacheckich dzieci.
W przypadku dziewcząt uwagę przywiązywano do wyrobienia pewnych umiejętności towarzyskich, określanych jako wychowanie salonowe. Nauka jednak oparta była na wielojęzycznych lekturach, wzbogacanych jeszcze podczas licznych podróży po Europie. Panna z dobrego, ziemiańskiego domu musiała zatem umieć konwersować po francusku, grać na jakimś instrumencie, tańczyć, rysować, oraz szyć i haftować.
W wielu dworach dbano o to, by dzieci przebywały na świeżym powietrzu. W tym celu budowano dla nich domki na drzewach, altanki i huśtawki. Budziło to nieraz trwogę u ziemianek, które obawiały się, że promienie słoneczne mogą przyciemnić cerę młodych dziewcząt, co mogłoby zaprzepaścić ich plany matrymonialne. Stąd niechcianą opaleniznę już w dzieciństwie zwalczano okładami z ogórków i zsiadłego mleka.
– Dziunia i ja starałyśmy się zjeść jak najprędzej nasze śniadanie i wybiec na ganek, gdzie stał wózek pleciony na kołach, pełen kul, młotów i żelaznych bramek do krokietu. Popychałyśmy go po brukowanym, bocznym zjeździe i wyjeżdżałyśmy do parku wzdłuż krzaków spirei pod starą amerykańską sosnę. Na liściach igrało słońce. Pnie drzew otaczały mnie zewsząd, pełne smug świetlnych, albo skąpanych w cieniu. Wózek podskakiwał na korzeniach, które przerastały drogę. (…) Wiedziałam, że dwie godziny upłyną nam na zażartych partiach, w których przeważnie będę pokonana – pisze Janina Żółtowska (Inne czasy, inni ludzie).
Wydarzenie odbędzie się w sobotę, 31 maja, w Willi Caro (ul. Dolnych Wałów 8a). Rozpoczęcie o godzinie 11:30. Wstęp jest wolny, ale liczba miejsc ograniczona.
(żms)/MwG
fot. materiały organizatora