„Dopuściliśmy do tego, aby w dalszym ciągu kostniał zabójczy dla miasta układ polityczno biznesowy”

W „Przedwyborczym półmetku” rozmawiamy z reżyserem teatralnym, dziennikarzem i znanym obserwatorem życia publicznego w mieście Dariuszem Jezierskim.

Dwa lata temu, w wyborczym pojedynku zajął piąte miejsce zdobywając 5,40% głosów.
Jak oceniają ostatnie dwa lata, co trzeba zmienić w Gliwicach, a co zasługuje na pochwałę? ?Przedwyborczy półmetek? ? to cykl krótkich rozmów z byłymi kandydatami na prezydenta Gliwic w ostatnich wyborach samorządowych. Każdy z rozmówców otrzymał zestaw takich samych pytań. Kolejne publikacje, w tym tygodniu codziennie na 24gliwice.pl.

– Jak Pan ocenia pierwsze dwa lata nowej kadencji Zygmunta Frankiewicza?

– To chyba jego najspokojniejsza kadencja w ostatnich latach. Spowodowane to jest całkowitym rozbiciem (w różny zresztą sposób) opozycji politycznej, to znaczy partyjnej. Sukcesów miasta (tych strategicznych) nie dostrzegam. Trudno mi za nie uważać kończenie inwestycji, które w dalszym ciągu postrzegam jako szkodliwe i sprzeczne z interesem miasta.
Spektakularną porażką jest zmarnowanie kilkudziesięciu milionów publicznych pieniędzy, wydanych w ciągu ostatnich lat na Piasta Gliwice i dopuszczenie do tego, że w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy wicemistrz Polski stał się drużyną walczącą o utrzymanie.

– Co w Gliwicach przede wszystkim wymaga poprawy?

Należy koniecznie odbudować wiarę mieszkańców w to, że mogą być siłą sprawczą. To niezbędny warunek wszystkich późniejszych pozytywnych zmian. I, co powtarzam niezmiennie, przeorientować priorytety budżetowe. W przeciwnym razie Gliwice zamienią się nie w smart city, ale w simcity na dysku lokalnych supergraczy.

– Jak z perspektywy czasu ocenia Pan wybory sprzed dwóch lat? Osiągnięty wówczas wynik był maksimum możliwości?

– Oceniam bardzo źle sam wybór gliwiczan. Oczywiście akceptuję go jednocześnie. Zmarnowaliśmy szansę na nową energię w mieście i dopuściliśmy do tego, aby w dalszym ciągu kostniał i tak już bardzo zastany, przewidywalny, śmiertelnie nudny i z całą pewnością zabójczy dla miasta ? tak jak ja go rozumiem ? układ polityczno biznesowy.
Co do osiągniętego własnego wyniku… Blisko 3 tysiące osób, które oddały na mnie głos, to dla mnie zaszczyt. Czy mogło więcej? Tak, oczywiście. Przypomnę, że mieliśmy najtańszy zdobyty głos w tamtych wyborach. Najzwyczajniej w świecie brakło nam środków na właściwą akcję wyborczą. Wniosek ogólny ? nasza demokracja coraz bardziej ograniczana jest przez kryterium zamożności. Tak jest, choćbyśmy chcieli wyprzeć rzeczywistość. Otrzymane głosy zdobyłem dzięki skromnym środkom zebranym w większości od osób o skromnych dochodach. Tym bardziej cenię sobie ich zaufanie. Zyskało ono w ten sposób szczególną wartość.

– Czy środowisko zgromadzone na Państwa listach nadal jest aktywne i działa na rzecz Gliwic?

– Tak. Oczywiście nie wszyscy. Pochlebiam sobie jednak, że większość osób na moich listach, to byli ludzie świadomi swojej roli w mieście. Takie osoby jak Bartosz Rybczak, Grażyna Daszewska i wiele innych przyniosłyby chlubę każdej liście. Podkreślam przy tym, że nieodłącznym warunkiem trwania każdej społeczności jest nie tylko działanie, ale również obserwacja, pamiętanie i refleksja. Mamy dość przykrą właściwość uznawania ludzi pracujących intelektem i sumieniem za bezczynnych.

– Czy zamierza Pan kandydować w następnych wyborach prezydenckich (lub ubiegać się o mandat radnego)?

Obiecałem sobie, że nie będę się już angażował w ?polityczne awantury?. Kosztuje mnie to zawsze szczególnie wiele. Przyznam jednak, że raczej wątpię, żebym spokojnie usiedział na… miejscu.

oprac. Michał Szewczyk

[irp]