W Gliwicach i w całej Polsce zawyły syreny. Ostatnie pożegnanie zastrzelonego policjanta (TV)

Policjanci, strażacy i strażnicy miejscy w Gliwicach oddali hołd zamordowanemu funkcjonariuszowi policji z Raciborza. W piątek w południe odbył się jego pogrzeb. W całym kraju zawyły syreny. Była to oddolna inicjatywa mundurowych z różnych służb.

Napastnik wyciągnął broń i strzelił – nie żyje 43-letni policjant z Raciborza, Michał Kędzierski, który zaraz po „majówce” podczas służby przyjął zgłoszenie dotyczące mężczyzny podszywającego się pod funkcjonariusza.

 

„Na miejscu tego policjanta mógł być każdy”

Środowiskiem policji wstrząsnęło zdarzenie, do jakiego doszło kilka dni temu w naszym województwie. Trudno się temu dziwić – każdego dnia w całym kraju ludzie z krwi i kości – tacy sami jak my wychodzą do pracy, gdzie może ich spotkać nawet śmierć. O reakcje na taką tragedię pytamy podinspektora Marka Słomskiego, rzecznika gliwickiej policji.

Co czują policjanci gdy na służbie zamordowany zostaje kolega?

Mogę mówić tylko za siebie. Pierwsza myśl po takiej informacji: to był młody człowiek, pewnie miał dzieci, żonę, rodziców… Zaczyna działać empatia, a ona wywołuje niemoc i graniczny smutek. Nie ma przecież wojny, żyjemy w wolnym kraju, a tu taka śmierć… Polak, z premedytacją i bez powodu, zabił, zastrzelił swojego rodaka. To pierwsze myśli.

Jak wyglądał miniony wtorek w KMP Gliwice, kiedy pojawiła się informacja o tej zbrodni?

Nie chcę tu używać patetycznych sformułowań. Policjanci (a szczególnie mam na myśli tych liniowych, którzy codziennie podejmują interwencje), wychodząc z domu na służbę, zawsze zastanawiają się, jaki będzie ich dzień. Każdy liczy się z tym, że COŚ może się wydarzyć, ale jednocześnie ma nadzieję, że będzie dobrze i TO go nie spotka.
Ale przecież takie same odczucia ma górnik, zawodowy kierowca wyjeżdżający w długą trasę, strażak…

Warto się zastanowić, ile wysiłku, ile stresu kosztuje kontakt z pewnymi grupami ludzi – agresorami, chuliganami, pijakami, osiłkami po narkotykach. To najlepiej wiedzą policjanci, lecz i strażnicy miejscy, i pracownicy ochrony, i ratownicy medyczni, ci wszyscy, którzy, gdy przychodzi zgłoszenie, jadą na spotkanie z przeznaczeniem.

Informacja o śmierci kolegi z sąsiedniego garnizonu natychmiast obiegła szeregi gliwickich policjantów. Dzwonili też do nas zaniepokojeni mieszkańcy, cywile, pytając, czy to u nas… Nasi funkcjonariusze wymieniali krótkie uwagi („słyszałeś?”) i smutne spojrzenia. One były wystarczające, wyrażały wszystko…

Na koniec refleksja: na miejscu tego policjanta mógł być każdy – przypadkowy cywil. Policjant pojechał na wezwanie, chciał pomóc. Strzał nieodwracalnie zmienił historię jego rodziny – to wstrząs dla wszystkich szlachetnych ludzi. Dodam, że dziś, jutro i pojutrze policjanci znów wyjadą do służby…

Zabójstwo policjanta zaraz po „majówce”

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w miniony wotrek, 4 maja, około 8:00 rano.
– Mundurowi z prewencji interweniowali wobec mężczyzny, który według zgłoszenia był przebrany w policyjny mundur, pijany lub pod wpływem środków odurzających i mógł poruszać się samochodem. Podczas czynności 40-latek wyciągnął broń i postrzelił policjanta. Niestety mimo reanimacji 43-letniego funkcjonariusza nie udało się uratować – informowała we wtorek raciborska policja. Sprawca został postrzelony w udo, obezwładniony i zatrzymany.

Jak się okazało, był to 40-latek, znany miejscowej policji i wcześniej notowany do przestępstw narkotykowych. Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo

– dowiadujemy się z relacji raciborkich policjantów.

Prokuratura poinformowała, że mężczyźnie postawione zostaną trzy zarzuty – zabójstwa policjanta, usiłowanie zabójstwa funkcjonariusza (dotyczy zawodowego partnera zamordowanego), a także posiadania znacznej ilości broni i amunicji.

W piątek na wniosek raciborskich śledczych i prokuratora, sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu 40-letniego mężczyzny na okres trzech miesięcy. Za popełnioną zbrodnię grozi mu dożywotni pobyt w więzieniu.

(żms)
fot. podinsp. Marek Słomski, Śląska Policja